Chodzisz do ginekologa, robisz stosowne badania, w razie potrzeby podejmujesz się leczenia i zażywasz odpowiednie globulki, maści czy płukanki. Cenisz swojego ginekologa, ufasz mu i wiesz, że dba o Ciebie w sposób najlepszy z możliwych. Wydawałoby się, że zna Twoje najintymniejsze sprawy. Jednak być może są kwestie, o których nie rozmawiasz nawet z lekarzem… Zwłaszcza z tym, że nie odczuwasz przyjemności współżycia tak, jak kiedyś.
Po ciąży to chyba normalne…
Po prostu przyjmujesz, że po urodzeniu dziecka jesteś szersza, nie masz w końcu 16 lat. Seks nie jest przez to taki jak na początku, ale przyzwyczaiłaś się. Kiedy słyszysz, że kolejny mąż lub partner jakiejś rówieśniczki odszedł do młodszej, zastanawiasz się, czy być może to właśnie dlatego. Tęsknisz za emocjami w związku, za ogniem, który trochę przygasł. Nie wierzysz, że ginekolog jest odpowiednim lekarzem do tego problemu – w końcu nie jest to specjalista od przyjemności, a od fizjologii. Jednak rozluźnienie pochwy, wiotczenie mięśni miednicy to jest jak najbardziej kwestia kobiecej biologii i fizjologii.
Jak to działa?
Mięśnie dna miednicy tworzą coś na kształt hamaku, którzy podtrzymuje na odpowiedniej wysokości narządy wewnętrzne. Rozciągnięty pomiędzy kością ogonową i kością łonową pas mięśni układa się w dole macicy łukowato, otaczając sprężystymi włóknami zbudowane z mięśni gładkich łechtaczkę, cewkę moczową, pochwę oraz odbyt, który dodatkowo otoczony jest wieraczem.
Fakt, że mięśnie są jędrne i zwarte powoduje, że wszystkie te elementy są odpowiednio ściśnięte u ujścia – że nie popuszczamy moczu dopóki nie rozluźnimy się i nie wykonamy wysiłku parcia, że przyjemność ze stymulacji łechtaczki rozlewa się wzdłuż mięśni wzdłuż pachwin czy wreszcie, że pojedynczy tampon jest w stanie zatrzymać krwawienie miesiączkowe nie wypadając. Dzięki sprężystym mięśniom dna miednicy w czasie współżycia wejście do pochwy ściśle oplata penisa, co jest źródłem rozkoszy zarówno dla kobiety, jak i jej partnera.
Anna Moderska