Zgodnie z kodeksem pracy pracodawca ma obowiązek zapewnić pracownikowi 15 minut przerwy w ciągu dnia pracy. W tym czasie powinnyśmy nie tylko rozprostować kości i odpocząć, ale również zjeść posiłek, tzw. drugie śniadanie. Wiele z nas ma jednak ma zwyczaj podgryzać coś również w trakcie mniejszych przerw. Nie ma w tym niczego niewłaściwego pod warunkiem jednak, że zarówno drugie śniadanie, jak i przekąski przygotujemy z głową.W Stanach Zjednoczonych jedzenie lunchu, na który poświęca się nawet więcej niż pół godziny oraz spożywa poza budynkiem, gdzie się pracuje, nikogo nie dziwi. Jest to rzecz normalna i uznawana za konieczną. W naszym kraju kwestię drugiego śniadania bardzo często bagatelizujemy.
Po pierwsze same firmy zazwyczaj nie pozwalają opuszczać siedziby, by skonsumować posiłek oraz nie udostępniają nam specjalnego pomieszczenia do tego celu, przez co jemy przy biurku, nawet nie odrywając się od pracy.
Po drugie, my same zamiast zaplanować sobie, co zjemy w przerwie, wychodzimy z założenia, że “coś się kupi” po drodze albo zamówi jakąś pizzę z dowozem. W wyniku tego reprezentujemy dwie przeciwne sobie postawy: albo nie jemy nic (często zapominając czy nie mając czasu również na zjedzenie śniadania w domu), albo przesadzamy, jedząc batoniki, drożdżówki lub częstując się łakociami wzajemnie z koleżanką z pokoju.
Tymczasem, aby otrzymać niezbędną nam do funkcjonowania energię oraz nie przybrać na wadze, musimy mieć świadomość, jak powinien wyglądać dzienny rozkład posiłków i ich zasobności w energię. Procentowo przedstawia się to mniej więcej w taki sposób:
- pierwsze śniadanie 25%
- drugie śniadanie 10%
- obiad 35%
- podwieczorek 10%
- kolacja 20%
A. Złotkowska