Wielu kobietom ok. 50. roku życia zdarza się popuszczanie moczu podczas biegu, kaszlu lub kichania. Zwykle wstydzą się o tym mówić, choć nietrzymanie moczu nie jest rzadkim problemem.
Ich skrępowanie często wiąże się z tym, że tego rodzaju zaburzenia traktują jako nieuchronną konsekwencję swojego wieku. Skutek łatwo przewidzieć – wiele z nich w ogóle nie szuka pomocy. Jeszcze więcej nawet nie wie, do kogo powinny się zgłosić. Do ginekologa, do urologa?
W Polsce wciąż jeszcze nie ma specjalistycznych poradni, które kompleksowo zajmowałyby się tym problemem. Lekarzy nie szkoli się nawet ogólnie z profilaktyki nietrzymania moczu, nie wspominając o nowych technikach skutecznych w początkowej fazie choroby. Dlatego też pacjentki trafiają do specjalistów, gdy zaburzenie jest już zaawansowane.
Do ginekologa najczęściej przychodzą dopiero wtedy, kiedy nietrzymaniu moczu towarzyszy obniżenie lub częściowe wypadanie macicy. W takich sytuacjach konieczna jest operacja, bez której można by się obyć, gdybyśmy wcześniej zaczęły szukać pomocy.
Moje obserwacje i doświadczenie zawodowe potwierdzają, że pacjentki, które rozpoczynały prawidłowe ćwiczenia mięśni krocza (wykonywały tzw. ćwiczenia Kegla), po trzech miesiącach, przy kolejnej wizycie, zgłaszały bardzo dużą poprawę.
Warto więc zacząć wzmacniać mięśnie krocza nawet wtedy, kiedy jeszcze nie mamy problemów z nim związanych.
Nietrzymanie moczu (inkontynencja) definiuje się jako niekontrolowane wydalanie moczu przez cewkę moczową.
Chorobę dzieli się ze względu na formę na:
- inkontynencję parcia, wywoływaną uczuciem parcia nawet przy niewielkiej ilości moczu w pęcherzu moczowym, nierzadko powiązaną z jego nadreaktywnością;
- inkontynencję stresową (wysiłkowe nietrzymanie moczu), powodowaną osłabieniem mięśni miednicy i szybkim wzrostem ciśnienia w jamie brzusznej.
dr Preeti Agrawal