Pandemia koronawirusa położyła się cieniem na światowej gospodarce. Szczególnie mocno dotknęła branżę odzieżową. Wynika to z kilku powodów. Jak branża odzieżowa ucierpiała z powodu pandemii koronawirusa?
Zamknięte galerie handlowe i sklepy stacjonarne
Wraz z nastaniem pandemii koronawirusa niemal w całej Europie zamknięto galerie handlowe, w których swoją siedzibę ma większość sklepów odzieżowych. Wyjątek stanowiła Szwecja, gdzie przez cały czas można swobodnie robić zakupy. W Polsce galerie handlowe zostały uruchomione już w drugim etapie odmrażania gospodarki, podczas gdy za granicą następowało to dużo później. Firmy mające sklepy w galeriach handlowych skarżą się jednak na dużo mniejszy ruch, a co za tym idzie utarg, niż w poprzednich latach w tym samym okresie. Wiele sieciówek podjęło już decyzję o zamknięciu części sklepów w Europie i Azji. Tak ma postąpić m.in. Inditex, do którego należy m.in. Zara, Bershka czy Stradivarius. Także polska grupa LPP postanowiła zamknąć część sklepów stacjonarnych. Reserved, Mohito, Sinsay, House czy Cropp mają bowiem swoje sklepy internetowe, do których przeniósł się handel w czasach pandemii koronawirusa. Każdy zamknięty sklep stacjonarny to utrata sporej liczby miejsc pracy. To także rosnące bezrobocie, spadek siły nabywczej Polaków i co za tym idzie cios dla kolejnych gałęzi gospodarki.
Niechęć ludzi do kupowania ubrań, oszczędzanie na czarną godzinę
Polacy zdają sobie sprawę, że w naszym kraju zasiłek dla bezrobotnych nie wystarcza nawet na pokrycie czynszu, o mediach i wyżywieniu nie wspominając. W związku z tym rodacy oszczędzają na czarną godzinę. W tym celu nie kupują ubrań lub sięgają tylko po to, czego naprawdę potrzebują, vide wymiana zepsutej pary jeansów na nową.
Zamknięte fabryki tkanin i szwalnie
Przez lockdown zamknięte były fabryki wytwarzające tkaniny oraz szwalnie, w których szyje się ubrania. Koronawirus szczególnie mocno dotknął Włochy, gdzie produkuje się najwięcej odzieży w całej Europie. Przez pewien czas fabryki w Chinach także nie działały. W rezultacie na rynku tekstylnym zapanował przestój. Nie ma materiałów do produkcji odzieży, bo nikt ich nie wytwarzał, powstała też wyrwa w opracowywaniu, produkowaniu i wypuszczaniu nowych kolekcji.
Brak sesji zdjęciowych
Przez długi czas nie tylko nie można było podróżować po Europie w celu wykonania sesji zdjęciowych, ale też robić ich w rodzimym kraju w studiu. Tego typu praca wiąże się bowiem z bliskim kontaktem wielu członków ekipy. W związku z tym w wielu sklepach internetowych możemy zobaczyć zdjęcie samego ubrania na wieszaku, co nie zawsze wygląda atrakcyjnie dla odbiorcy.
Gigantyczne przeceny
Nigdy jeszcze letnie wyprzedaże nie startowały przed rozpoczęciem kalendarzowego lata i nigdy przeceny nie były tak duże. Mało tego, w czasie, gdy galerie handlowe pozostawały zamknięte, wiele sklepów internetowych oferowało ciekawe akcje rabatowe oraz darmową dostawę. Kurtki z nowej kolekcji można było kupić taniej o 50%. To z pewnością odbiło się negatywnie na zysku wielkich i małych firm odzieżowych, aczkolwiek te drugie aż tak bardzo nie kusiły promocjami. Niestety, musimy pamiętać, że choć latem płacimy niewiele za ubrania z nowej kolekcji, to jesienią i zimą sklepy zaczną odbijać sobie straty na klientach. Po pierwsze, mamy teraz problem z ograniczonym dostępem do surowców. Po drugie, w szwalniach także dość długo panował przestój. Po trzecie, trzeba będzie minimalizować straty, podnosząc ceny jesiennych kolekcji.
Branża odzieżowa to kilka procent światowej PKB
Pamiętajmy o tym, że branża odzieżowa to wiele milionów miejsc pracy oraz kilka procent światowego PKB. Niektóre firmy zanotowały w kwietniu spadek obrotu sięgający 63%. To ogromne straty, które przyczynią się do upadku wielu z nich. A mniejsza konkurencja to nie tylko mniej ciekawych ubrań, ale też wyższe ceny tychże.