Natasza Socha słynie z tego, iż w swoich powieściach obyczajowych porusza trudne tematy. Nie boi się wsadzać kija w mrowisko. Nie inaczej jest w przypadku książki Maminsynek, w której opisuje patologiczną relację matki z dorosłym już synem. Czym zaskoczą nas główni bohaterowie?
Matka separująca syna od ojca
Życie Leandra poznajemy z różnych perspektyw czasowych, co pozwala w pełni wyrobić sobie opinię na temat jego relacji z matką. Kobieta, gdy zaszła w ciążę, skupiła się wyłącznie na swoim dziecku. Jej mąż poszedł w odstawkę. Tak bardzo bała się o dobro swojego syna, że urodziła go we własnym domu. Gdy pojawiła się w niej położna, aby ocenić stan noworodka, zrobiła wszystko, aby ta nie dotykała jej dziecka. Przekupiła ją nawet trudno dostępnymi nićmi z jedwabiu. Matka nie pozwoliła swojemu mężowi na stworzenie bliskiej relacji z Leandrem. Ten jednak miał dobre intencje i szczerze pokochał synka, o czym świadczy przygotowana dla niego kołyska. Leandra jednak od początku ciągnęło do ramion matki. Gdy brał go na ręce ojciec, mały chłopiec płakał, czym ostatecznie zniechęcił ojca do kolejnych prób zbudowania bliskości.
Wyręczanie syna we wszystkim
Matka wychowywała Leandra samodzielnie. Nawet gdy dopuszczała do niego jakieś dziecko, to nie pozwalała na to, aby jej syn samodzielnie rozwiązywał konflikty z rówieśnikami. Niezależnie od tego, czy dzieci kłóciły się o zabawkę, czy zawody, w których uczestniczyły, matka wkraczała do akcji. Gdy wysłała Leandra do przedszkola, już pierwszego dnia została wezwana przez przedszkolankę, ponieważ jej syn złośliwie obsikał swoją opiekunkę. W rezultacie kobieta zrezygnowała z posyłania dziecka do przedszkola.
Ze szkołą nie poszło jej tak łatwo ze względu na obowiązujące prawo. Dołożyła jednak wszelkich starań, aby śledzić poczynania swojego syna z bezpiecznej odległości. Dopiero gdy zaufała wychowawczyni, skupiła się na własnej pracy zawodowej.
Negatywne nastawienie do kobiet a idealizowanie matki
Po latach postawa Leandra nie uległa zmianie, choć jest on już dorosłym mężczyzną. Wychodzi z założenia, że żadna kobieta nie dorównuje jego matce. Każdą traktuje jako histeryczkę i chodzące źródło kłopotów. Nie chce tracić energii na związek i brać na siebie tak dużej odpowiedzialności. Jak w relacji z maminsynkiem odnajdzie się Amelia? Czy relacja Leandra z matką zniechęci ją do pogoni za tym atrakcyjnym mężczyzną?
Toksyczna relacja matki i syna
Maminsynek to powieść, w której ukazano toksyczną relację matki i syna. Ona od początku robi wszystko, by mieć dziecko tylko dla siebie. Uważa, że świat jest okrutnym miejscem i może wyrządzić krzywdę Leandrowi. On natomiast świetnie odnajduje się w tym układzie. Tak naprawdę jest mu w nim wygodnie, bo mama robi za niego wszystko. Gotuje posiłki, załatwia pracę etc. Maminsynek pokazuje, że w toksycznej relacji matki i syna nie ma miejsca dla innych osób. Gdy pojawia się atrakcyjny lekarz, dziecko nie ustaje w wysiłkach, by zrazić do niego swoją rodzicielkę. Toksyczna więź z matką nie zachęca też Leandra do wchodzenia w związki z kobietami. Te nie kuszą go nawet od strony czysto fizycznej. Maminsynek to historia, która z pozoru może wydawać się przerysowana. Oczywiście, Natasza Socha korzystała przy jej tworzeniu z własnej wyobraźni, niemniej prawdą jest, iż niektóre relacje matki z dzieckiem ocierają się o zaburzenia psychiczne. Kilka lat temu cała Polska żyła historią matki, która karmiła piersią dziecko w wieku szkolnym. Jednocześnie uniemożliwiała mu kontakt z rówieśnikami. W kontekście tej historii Maminsynek wcale nie wydaje się tak przerysowany. Natasza Socha po raz kolejny poruszyła trudny temat i zrobiła to w sposób przemyślany.