Lubimy pozytywne emocje i chętnie je w sobie wyzwalamy. Złość, smutek czy lęk traktujemy jako niepożądane. Tak przynajmniej do tego zagadnienia podchodzą Europejczycy, bo w Azji istnieje większa akceptacja dla trudnych emocji. To właśnie te ostatnie pełnią rolę adaptacyjną. Pozwalają nam zorientować się, że w naszym życiu lub otoczeniu dzieje się coś niewłaściwego. Umożliwia to podjęcie konkretnych środków zaradczych. W naszym artykule zdradzamy, czy warto martwić się na zapas.
Spis treści:
- Dlaczego lęk jest potrzebny?
- Ciągłe zamartwianie się – jak wpływa na nasze życie?
- Umiarkowane zamartwianie się – jak przekuć lęk w działanie?
- Czy warto martwić się na zapas?
- Przygotowanie planu awaryjnego
- Poczucie sprawczości i przekuwanie lęku w działanie
Dlaczego lęk jest potrzebny?
Czy wiesz, że lęk, jeśli nie jest nadmiarowy i toksyczny, zwiększa nasze szanse na przetrwanie? Zazwyczaj próbujemy go w sobie zwalczać. Uważamy bowiem, że świadczy o naszej słabości. W rzeczywistości jednak osoby wysoko wrażliwe, które odbierają więcej sygnałów z otoczenia i łatwiej odczuwają niepokój, mają największe szanse przetrwać, nawet w trudnych okolicznościach. Mogą się bowiem do nich przygotować.
Ciągłe zamartwianie się – jak wpływa na nasze życie?
Czy warto martwić się na zapas? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ponieważ wszystko zależy od konkretnej sytuacji. Czasem zamartwianie się odbiera nam radość życia. W każdym zdarzeniu widzimy potencjalne zagrożenie lub wolimy je tam dostrzegać na wszelki wypadek. Gdy zmieniamy pracę, z góry zakładamy kiepską atmosferę i trudności adaptacyjne, chociaż nic na nie wskazuje. Szukanie problemów na siłę nie jest najlepszym rozwiązaniem. Postępując w ten sposób, pozbawiamy się radości życia. Ciągłe zamartwianie się generuje też stres, który zwiększa ryzyko depresji, generuje problemy trawienne i powoduje spadek odporności.
Umiarkowane zamartwianie się – jak przekuć lęk w działanie?
Klucz do sukcesu stanowi umiar. Zamartwianie się na zapas, gdy jest toksyczne i nadmiarowe, odbiera nam radość życia. Musimy znaleźć złoty środek. Gdy widzimy potencjalne zagrożenie, zastanówmy się, jak możemy się na nie przygotować. Jednocześnie cieszmy się życiem i tym, co mamy. Krótko mówiąc, widząc narastającą inflację, możemy wdrożyć zasady oszczędzania. Warto zastanowić się, czy zbyt często nie puszczamy niepełnego prania, co generuje wyższe rachunki za wodę i energię elektryczną. Możemy też kupować pewne rzeczy na zapas, gdy akurat te artykuły są objęte atrakcyjną promocją. Jednocześnie nie powinnyśmy zanadto się zamartwiać i stresować, ponieważ w ten sposób nasilamy lęk i stany depresyjne.
Czy warto martwić się na zapas?
Lęk warto potraktować w sposób twórczy. On ostrzega nas przed potencjalnym zagrożeniem, na które czasem można się przygotować, obmyślając plan B. Np. czuję, że klientka jednak nie podpisze umowy. Nie wyrywam sobie włosów z głowy, lecz szukam innych osób, które potencjalnie byłyby zainteresowane współpracą z moją firmą.
Przygotowanie planu awaryjnego
Umiarkowane zamartwianie się, które przekuwamy w działanie, pozwala lepiej kierować swoim życiem. Jeśli boję się utraty pracy, mogę doskonalić swoje kompetencje, by w razie trudności zawodowych móc zatrudnić się gdzie indziej. Jeśli odczuwam lęk przed nocnym powrotem do domu, mogę zapytać przyjaciółkę, czy podrzuci mnie pod dom, gdy będziemy razem wracać z koncertu. W tym wypadku umiarkowane zamartwianie się mnie nie paraliżuje. Nie siedzę w kącie, nie płaczę, lecz działam, minimalizując ryzyko. Poczucie sprawczości korzystnie działa na nasze samopoczucie, nawet w trudnych sytuacjach.
Poczucie sprawczości i przekuwanie lęku w działanie
Czy warto martwić się na zapas? Jeśli lęk przekuwamy w działanie, wymyślanie planu B, przygotowanie się na trudności, to tak. Gdy tylko popadamy w stany depresyjne, z pewnością nie jest to adaptacyjna strategia. Warto zachować trzeźwy osąd sytuacji. Nie zakładajmy, że urlop nad polskim morzem z pewnością okaże się nieudany, tylko zastanówmy się, co możemy ciekawego zrobić, gdy spadnie deszcz. Jeśli będziemy odpoczywać blisko Gdańska, zawsze możemy odwiedzić tamtejsze instytucje kultury. To jest właśnie plan B, z którego mogę, ale nie muszę skorzystać w przyszłości.