Żyjemy w kulturze indywidualistycznej. Jest ona stosunkowo nowym wymysłem ludzkości, jaki narodził się w Stanach Zjednoczonych, które w swych założeniach miały być symbolem dostatku, samowystarczalności i tryumfu jednostki.
Tymczasem od zarania ludzkości, aż do niedawna preferowanym modelem socjokulturowym była kultura kolektywistyczna. W takiej kulturze wartościami jednostki są wartości grupy, a wzajemne koegzystowanie nastawione jest głównie na wyminę dóbr, ponieważ zakłada się, że żadna jednostka nie jest w stanie dostarczyć sobie wszystkiego tego, co jest jej w życiu potrzebne, oraz zaspokoić wszystkich swoich potrzeb (co jest, rzecz jasna, najzupełniej zgodne z prawdą). I choć wiele z indywidualnych dążeń jednostkowych musi zostać poświęconych na ołtarzu kolektywnego dobra, to jednak tym, na co na pewno każdy może liczyć jest pomoc w potrzebie.
Kultura indywidualistyczna kładzie nacisk na jednostkę, realizowanie jej potrzeb, dążeń, planów, marzeń. Jednocześnie preferuje także jednostkową samowystarczalność i stąd właśnie bierze się nasze, często bardzo głęboko zakorzenione przekonanie, że człowiek powinien być w stanie radzić sobie sam, a poszukiwanie pomocy jest poniżające, upokarzające i świadczy o życiowej niewydolności.
Tym czasem nic bardziej mylnego. Nie jest przecież możliwe, by człowiek w każdej sytuacji był samowystarczalny. Bywają bowiem w naszym życiu (w życiu każdego człowieka!) takie momenty, czy sytuacje, które daleko przekraczają indywidualne możliwości i zasoby radzenia sobie. Wtedy pomoc innych osób, specjalistów, czy instytucji staje się niezbędna.
J. Przeźmińska