Pierwszy czerwca to tradycyjnie czas rozpieszczania maluchów, ale możemy także sprawić przyjemność naszym dorosłym dzieciom, które w ferworze świętowania dnia matki czy ojca zapomniały, że w naszych oczach zawsze będą ukochanymi kruszynkami.
Bycie mamą to nie jest łatwa sprawa. Najpierw poświęcamy niesamowicie dużo czasu i energii na wychowanie dziecka, potem – na przyzwyczajanie się, że ono dorasta i nieuchronnie przestaje nas potrzebować. Dlatego przyjście wnuków na świat jest takim przyjemnym wydarzeniem.
Wnuk to powrót do samych przyjemności bycia mamą, bez przykrych obowiązków, jakie się z tym zazwyczaj wiążą. Z dumą patrzymy na nasze dzieci, które jeszcze niedawno same były takie malutkie, a teraz są odpowiedzialnymi rodzicami.
My, babcie (albo nawet prawie-babcie) mamy za sobą walkę z dzieckiem, która upłynęła pod znakiem „mamo, już jestem dorosły/dorosła, przestań się tak martwić”.
Pozwalamy naszym dzieciom dorosnąć, ale tak naprawdę tęsknimy do rozpieszczania ich. Pragnienia, by je ochronić, obronić przed przeciwnościami losu, zasłonić przed niepotrzebnym bólem – tego przecież nie da się tak po prostu wyłączyć!
Teraz w naszym życiu pojawia się nowa mała osoba. Mamy niepowtarzalną okazję, by na nowo patrzeć na pierwsze kroki, nauczyć pokazywania paluszkiem krówki, kotka i pieska w książeczce, możemy śmiać się z pierwszych prób mówienia i dziecięcych gaf. To jest coś naprawdę fenomenalnego!
Joanna Pastuszka-Roczek