Miłosne rozmowy kojarzą nam się przede wszystkim z nieprzyzwoitościami wypowiadanymi podczas aktu miłosnego. Poza łóżkiem wydają się zupełnie nie na miejscu, poza tym – co właściwie mówić, żeby nie wydać się śmiesznym?
Większość poradników ogranicza się do prostego stwierdzenia, że powinno się mówić sprośności, bo to podkręca atmosferę. nie precyzują one jednak, co właściwie powinno się mówić, więc chcąc, nie chcąc, czerpiemy wzorce z filmów i niejasnych wyobrażeń o tym, co rozpala mężczyznę.
Łóżkowe określenia
Większość z nas ma opory przed mówieniem czegokolwiek w sypialni. Wynika to z tego, że kulturowo jesteśmy przygotowane do bycia uległymi, przyjmowania i dawania miłości. Kiedy zaczynamy naszą przygodę z seksem, czujemy onieśmielenie, łatwo się peszymy. Nie ukrywajmy – nasza wiedza, co mówić w sypialni, jest ograniczona.
Mamy niejasne pojęcie, jak to wygląda: ona się zachwyca, on się czuje dumny. Literatura klasyczna podpowiada nam, że kobieta ma się stawiać na pozycji uległej, poddać dominacji mężczyzny. Wyrastamy w przekonaniu, że pikantnymi określeniami są słowa ogier i… różne synonimy słowa dziwka.
Taki dobór słów sugeruje upokorzenie kobiety w sypialni. Owszem, dodaje pikanterii, gdy partner użyje tego w odpowiedni sposób, nazywając partnerkę niegrzeczną dziewczynką, jednak w pewnym momencie życia takie określenie zaczyna śmieszyć. Tak samo i my raczej nie nazwiemy swojego siwiejącego męża niegrzecznym chłopczykiem.
Milena L.