władimir putin wywiad którego nie było

Arleta Bojke przez kilka lat była korespondentką Telewizji Polskiej w Rosji i na Ukrainie. W swojej książce pt. Władimir Putin. Wywiad, którego nie było przybliża nam gospodarza Kremla przez pryzmat wydarzeń na Krymie i w Donbasie.  Kim jest człowiek, na którego zwrócone są oczy całego świata, począwszy od Stanów Zjednoczonych, a skończywszy na Chinach?

Arleta Bojke swoją książkę rozpoczyna od zwrócenia uwagi czytelników na wywiady, których udziela Władimir Putin.  Przywódca Rosji najchętniej rozmawia się z dziennikarzami z krajów, które postrzega jako ważne i wpływowe.  Najwięcej wywiadów w historii udzielił Niemcom, Wielkiej Brytanii i Stanom Zjednoczonym. Włodarz Kremla liczy się z też z mediami chińskimi, japońskimi i włoskimi. Władimir Putin tylko raz udzielił Polsce obszerniejszego wywiadu i kilkukrotnie odpowiadał na pytania polskich dziennikarzy, w tym raz po katastrofie smoleńskiej. Nasz kraj nie jest dla przywódcy Rosji szczególnie istotny, co znajduje odzwierciedlenie w kontaktach z polskimi mediami. Arleta Bojke postanowiła zatem napisać książkę w dość nowatorski sposób. Każdy rozdział rozpoczyna się od pytania, które zadałaby Władimirowi Putinowi, gdyby tylko mogła to zrobić. Udzielając odpowiedzi na nie, Arleta Bojke korzysta z wywiadów przeprowadzonych przez dziennikarzy z innych krajów, pozwalając sobie jednocześnie  na wplecenie własnych przemyśleń.

Władimir Putin. Wywiad, którego nie było – reportaż z Krymu i Donbasu

Poszczególne rozdziały książki Władimir Putin. Wywiad, którego nie było uzupełniają relacje Arlety Bojke z Ukrainy. Dziennikarka przybliża czytelnikom, jak wyglądało zajęcie Krymu przez rosyjskich separatystów. Pod koniec marca 2014 roku Arleta Bojke wraz z kolegami pracującymi dla Telewizji Publicznej poleciała do Symferopola, aby przyjrzeć się niepokojącym wydarzeniom zachodzącym u naszych wschodnich sąsiadów. Dziennikarka udała się pod siedzibę lokalnego parlamentu, pod którą trwały manifestacje prorosyjskie. Podczas protestów postanowiła poznać opinie ludzi demonstrujących swoją wolę przyłączenia do Rosji. Wbrew obiegowej opinii nie wszyscy zwolennicy aneksji zostali przywiezieni przez Rosjan, część osób zamieszkałych we wschodniej Ukrainie naprawdę chciała oderwać się spod zwierzchnictwa Kijowa. Krym przed laty należał do Rosji, a później do Związku Radzieckiego. W latach 50. ubiegłego stulecia został podarowany Ukrainie przez Chruszczowa. Dopóki istniał Związek Sowiecki, ta decyzja nikomu nie przeszkadzała. Z czasem jednak, gdy Ukraina wyraziła zainteresowanie wstąpieniem do Unii Europejskiej, Rosjanie postanowili odzyskać półwysep.

Arleta Bojke i jej rzetelność dziennikarska

Część osób demonstrujących swoje prorosyjskie sympatie naprawdę chciała stać się częścią Rosji. Ich przodkowie bowiem byli Rosjanami, ponadto na wschodniej Ukrainie  częściej można usłyszeć rosyjski aniżeli ukraiński.  Arleta Bojke w swojej książce Władimir Putin. Wywiad, którego nie było pokazuje też drugą stronę medalu. Po tym, jak rosyjscy separatyści rozpoczęli działania wojenne we wschodniej Ukrainie, byli członkowie Berkutu mający w przeszłości jednoznacznie prorosyjskie przekonania zaczęli przeciwstawiać się Moskwie. Ludzie ci nie potrafili zrozumieć, jak bratni naród mógł zaatakować ich domy i krewnych. Działania Putina były dla nich całkowicie zaskakujące.

Wojna na wschodzie Ukrainy – dlaczego zajęcie Krymu przebiegło tak łatwo?

Arleta Bojke zwraca też uwagę na chaos w kręgach dowódczych. Gdy  tereny na wschodniej Ukrainie zostały zaatakowane przez rosyjskich separatystów, z Kijowa długo nie nadchodził rozkaz wzywający żołnierzy do walki. Pracownicy ukraińskiej armii w obawie o życie swoje i swoich bliskich starali się unikać konfrontacji siłowej i rozlewu krwi. W rezultacie oddawali punkty kontrolne w okolicach Symferopola i Sewastopola. Po dwóch dniach od prorosyjskich protestów pod siedzibą lokalnego parlamentu i zajęciu go przez zwolenników aneksji, większość punktów kontrolnych była w rękach Rosjan, o czym przekonała się Arleta Bojke wraz z ekipą telewizyjną. Gdy tylko pojawiła się wraz z kamerą, samozwańcza Samoobrona kazała zaprzestać nagrywania.

Mityczne zielone ludziki

W książce Władimir Putin. Wywiad, którego nie było Arleta Bojke wymienia argumenty, które przemawiają za tym, iż zajęcie Krymu było inspirowane przez rosyjskiego przywódcę, choć ten temu zaprzecza. Na pytania dziennikarzy, co na Krymie robią ludzie w mundurach, Putin odpowiadał, że ich stroje pochodzą ze sklepów z militariami. Arleta Bojke zwraca też uwagę na fakt, iż nie wszyscy żołnierze wysyłani na wojnę na wschodzie Ukrainy do końca zdają sobie sprawę, dokąd i w jakim celu jadą. Władimir Putin, podobnie jak radzieccy przywódcy, traktuje członków własnej armii jako mięso armatnie. Dla niego nie liczy się, że  w walkach zbrojnych giną obywatele Federacji Rosyjskiej.

Władimir Putin. Wywiad, którego nie było to starannie przygotowany reportaż z samego serca wydarzeń. Arleta Bojke dołożyła wszelkich starań, aby w swojej relacji zachować obiektywizm. Nie znajdziemy tutaj zatem relacji tylko jednej strony konfliktu. Arleta Bojke starała się zasięgnąć opinii zarówno zwolenników zwierzchnictwa Kijowa, jak i osób popierających aneksję Krymu. Z jej szczegółowej relacji z konfliktu w Donbasie wyłania się obraz, którego nie zobaczymy w żadnym programie informacyjnym. Tutaj nic nie jest czarno-białe. Dziennikarka Telewizji Publicznej stara się zrozumieć, dlaczego część mieszkańców Donbasu i Krymu tak bardzo kocha Rosję. Jednocześnie pokazuje mroczną stronę Władimira Putina, który umywając ręce, dopuścił się rzeczy niedopuszczalnej w cywilizowanym świecie. Zaatakował sąsiada, nie oszczędzając ludności cywilnej Ukrainy ani własnych żołnierzy.  Władimir Putin. Wywiad, którego nie było to także analiza słów i działań przywódcy Federacji Rosyjskiej, które wieńczą pytania, które warto zadać człowiekowi, który ma tak potężny wpływ na dzieje świata.

 

Irmina Cieślik