Miłość to wspaniałe uczucie, którego pragnie niemal każdy. Gdy jesteśmy zakochani, łatwiej pokonujemy trudności i cieszymy się pełnią życia. Nie wszyscy ludzie jednak mają w sobie dość odwagi i siły, by zaangażować się w związek i dać szansę miłości. To uczucie bowiem nie tylko czyni nasze życie piękniejszym, ale też odsłania nasze słaby punkty. Osobę zakochaną łatwiej zranić. Trudniej też pozbierać się po ewentualnym rozstaniu, gdy zdążymy zaangażować się w relację uczuciową. Pamiętaj jednak: to, że uciekasz przed miłością, nie znaczy, że jej nie czujesz.
Strach przed zranieniem a samoocena
Niektórzy ludzie zostali w przeszłości mocno zranieni. Ból ten mógł zadać ojciec, który porzucił rodzinę ni stąd, ni zowąd lub pierwszy partner, który zdradził, nagle odszedł etc., pozostawiając pustkę w naszym sercu. Rozstanie zawsze niesie ze sobą cierpienie i gorycz porażki. Niemniej osoby o wysokiej samoocenie i wolne od kompleksów uważają, że to tylko chwilowy kryzys. Wierzą też, że w końcu spotkają na swej drodze wartościową osobę, w której zakochają się z wzajemnością. Może nie nastąpi to dziś lub jutro, ale na pewno za jakiś czas. Osoby, które nie wierzą w siebie i mają mnóstwo kompleksów traktują rozstanie jako potwierdzenie swojej beznadziejności. Tacy ludzi nie myślą o tym, że jutro może być lepszy dzień. W swoim mniemaniu nie zasługują na nic dobrego.
Ucieczka przed miłością. Chcę się spotykać tak, żeby to nic nie znaczyło…
Strach przed zranieniem to naprawdę silny demon, który skutecznie odbiera nam szansę na szczęście. Owszem, może się wydawać, że unikając miłości i zaangażowania, nie narażamy siebie na cierpienie. Prawda jest jednak zgoła odmienna. Może nam się wydawać, że wystarczy unikać osób, które zaczynają w nas budzić niebezpiecznie ciepłe uczucia. Gdy na horyzoncie pojawia się ktoś, przy kim czujemy się szczęśliwi i czujemy, że zaczynamy tracić dla tej osoby głowę, uciekamy do swojej pieczary i zamykamy się w niej na klucz. Mogłoby się wydawać, że wystarczy unikać ludzi, którzy mają w sobie sporo uroku, seksapilu i są nami zainteresowani. W końcu każde uczucie można ukrócić. Niemniej nie jest to takie proste. Uciekając przed miłością, często wydaje nam się, że w ogóle nic nie czujemy do drugiej osoby. Jednak poczucie bezpieczeństwa jest tutaj bardzo złudne. Dlaczego?
Nic do niej nie czuję, czyli jak okłamywanie siebie samych
To, że uciekamy przed miłością, nie oznacza, że jej nie czujemy. Możemy oczywiście okłamywać się każdego dnia, że ta osoba jest nam obojętna. Nie musimy od niej odbierać telefonów, umawiać się na spotkania, możemy wreszcie powiedzieć coś głupiego, żeby zerwać kontakt. Tylko, czy to wszystko ma jakikolwiek sens? Na pierwszy rzut oka demonstrujemy swoją obojętność i niechęć do zaangażowania się w relację uczuciową-erotyczną. Aby pozbyć się zagrożenia, możemy powiedzieć zainteresowanej osobie, że już kogoś mamy i spotykamy się z tą osobą od dawna, dlatego nie możemy kontynuować bliższej znajomości, bo chcemy zachować się lojalnie. Być może druga osoba nawet kupi ten tekst, poczuje się urażona i da nam spokój, którego tak bardzo pragniemy. Jednak on nie rozwiąże naszych problemów, ponieważ one są ukryte znacznie głębiej.
Przed miłością nie uciekniesz, bo zakochujemy się bez udziału woli
Ze strachu przed miłością, można się skutecznie wzbraniać przed uczuciem. Można nawet odstraszyć od siebie zainteresowaną osobę, aby nie narażać się na zranienie. Jednak w gruncie rzeczy przed uczuciem nie da się uciec. Można je zakrzyczeć i zakopać na dnie serca. Daje to złudne poczucie ulgi. W gruncie rzeczy jednak zakochujemy się i nie mamy nad tym uczuciem żadnej kontroli. Możemy oczywiście dobrowolnie zrezygnować z miłości, kierując się swoimi racjami. Niemniej ona w nas pozostanie. Zakochujemy się mimo woli i poniekąd automatycznie. Czasem wystarczy, że po prostu miniemy drugą osobę na ulicy, wychodząc do pracy. Ona obok nas przejdzie, a my dostrzeżemy w niej kogoś interesującego. Proces zauroczenia i zakochiwania odbywa się na poziomie naszej podświadomości. Gdyby było inaczej, zakochiwalibyśmy się tylko we właściwych osobach po ich uprzednim zlustrowaniu do piątego pokolenia wstecz. Tak jednak się nie dzieje, czasem pałamy gorącym uczuciem do totalnego drania, kiedy indziej zakochujemy się w żonatym facecie. Gdyby można zapanować nad miłością, każdy chciałby sobie zaoszczędzić cierpienia i unikalibyśmy takich trudnych sytuacji.
Poczucie pustki i braku sensu jest gorsze od ewentualnej porażki
W związku z tym, iż to, czy się w kimś zakochamy, czy ta osoba pozostanie dla nas obojętna, znajduje się poza naszą kontrolą, powinniśmy zrozumieć, że przed miłością nie da się uciec. Ona przychodzi znienacka i przeszywa nasze serce, pochłania naszą uwagę, angażując przy tym wszystkim nasze zmysły. Miłość można wyprzeć ze swojej świadomości, ale nie można przestać jej czuć. Oznacza to, iż świadomie ją odrzucając, narażamy siebie tylko na większą cierpienie. Mówiąc komuś przykre słowa, zmyślając historyjkę o dziewczynie, którą rzekomo mamy od dawna, a która wcześniej nie przeszkadzała nam umawiać się na spotkania w parku czy nad rzeką, najbardziej krzywdzimy tak naprawdę samych siebie. Drugą stronę pewnie to zaboli, nawet jeśli domyśla się, że jest to kłamstwo wymyślone na poczekaniu, dlatego tak nieskładne i śmierdzące na odległość. Ona jednak jest świadoma swojej wartości i nie boi się życia. Prędzej czy później zakocha się z wzajemnością w kimś innym. Być może nawet domyśli się motywu postępowania i będzie jej z tym łatwiej żyć. Natomiast osoba, która ucieka przed miłością, ale z drugiej strony bardzo jej pragnie, będzie dotkliwie cierpiała. Zacznie tęsknić za tym, kogo odrzuciła, chociaż wcześniej wydawało jej się, że przed uczuciami można się zabezpieczyć. Nadal będzie dokuczała jej trudna do zagłuszenia samotność i poczucie pustki oraz sensu życia. Człowiek, który ucieka przed miłością, będzie jej bał się przez całe życie i nigdy nie stworzy satysfakcjonującej relacji z drugą osobą. Spędzi całe życie w pracy, oglądając telewizję, imprezując i przeglądając internet.
Z uczuciami nie wygrasz
Nie mamy najmniejszego wpływu na to, w kim się zakochujemy. Tego procesu nie da się zabić w zarodku, miłość i tak wykiełkuje niczym chwast na działce. Jest on silniejszy od stosowanych zabiegów ochronnych. Gdybyśmy dali mu szansę, miałby okazję zamienić się w piękny kwiat i cieszyć nas każdego dnia. Odbierając mu tę możliwość, musimy liczyć się z tym, że chwast wyrośnie pośrodku ścieżki, między płytami chodnikowymi, skąd trudno będzie go wyrwać, nie raniąc się przy tym.
Uwierz w happy end. Większość osób nie kłamie, gdy mówi, że kocha
Skoro i tak, odrzucając od siebie miłość, nie jesteśmy wolni od smutku i cierpienia, to może warto dać jej szansę. Najwyżej koniec końców będziemy czuli się równie parszywie jak teraz, pozostawieni sami sobie, bez uwagi i troski drugiej osoby. Istnieje jednak dużo bardziej optymistyczny scenariusz. Dając sobie szansę na miłość, otwieramy swoje życie na happy end. Może to będzie właśnie szczęście dane nam do końca życia, poczucie sensu, coś, co wreszcie wyrwie nas z pracy, w którą uciekamy? Gdy kochamy, możemy się sparzyć, ale jeszcze mocniej boli sytuacja, w której wzbraniamy się przed uczuciem. Tęsknota za miłością jest wpisana w ludzki byt, to naturalne, instynktowne uczucie. Nikt bowiem nie chce być sam. Nie chcemy też tworzyć związku z przypadkową osobą, nawet jeśli obiektywnie rzecz biorąc, odpowiada nam jej charakter i wygląd zewnętrzny, ale nie czujemy tego czegoś. Jeśli więc spotkaliśmy na swej drodze osobę, na widok której mocniej zabiło nam serce, dajmy jej i sobie szansę. Poznajmy się lepiej, spróbujmy coś razem zbudować. Nie każda miłość kończy się cierpieniem i zranieniem. Wiele z nich kończy się też związkiem na całe życie i okazuje się fantastyczną przygodą.
To, że uciekasz przed miłością, nie znaczy, że jej nie czujesz. Napraw swoje błędy
Każdy błąd można naprawić, trzeba tylko tego chcieć. Jeśli ci zależy, to okaż to, zadzwoń, napisz, umów się na spotkanie i wyjaśnij swoje dotychczasowe zachowanie. Szczerość popłaca i potrafi zdziałać cuda. Druga osoba zrozumie strach spowodowany przez kiepskie doświadczenia z przeszłości, nie zrozumie natomiast dalszego poniżania i snucia wymyślonych opowieści o stałej dziewczynie. Prawda nie boli, może przynieść wyłącznie ulgę i stanowić prosty komunikat: powiedziałem coś głupiego, żałuję tego, ale boję się zranienia, będę teraz w porządku, ale ty też bądź ze mną szczera i nie traktuj mnie jak zabawki. Nie bój się okazywać uczuć, bo te dla drugiej strony i tak są od dawna czytelne. Pewnych rzeczy po prostu nie da się ukryć, czuje się je bowiem, ma się też niezawodną intuicję. To żaden wstyd ani dyshonor przyznać się, że boimy się zaangażować, ale bardzo tego chcemy. We dwoje łatwiej jest pokonać demony przeszłości. Trzeba tylko drugiej osobie pozwolić sobie pomóc.
Jeśli brakuje ci sił, żeby powiedzieć wprost, co czujesz, napisz maila, SMS-a etc. Tak będzie ci łatwiej przyznać się do strachu. Możesz zawrzeć wszystko w jednej wiadomości i czekać na reakcję drugiej strony. Nie potrafisz napisać nic sensownego, bo masz wewnętrzną blokadę? Usiądź z butelką wina i whisky, napisz to, co naprawdę czujesz i wyślij wiadomość. Nie chodzi o to, by się upić, ale rozluźnić na tyle, by dać dojść do głosu prawdziwym uczuciom.