Jej absurdalny humor może przyprawić o ból brzucha, a cięty język wprawić w osłupienie nawet najbardziej wygadanego z wygadanych. Swoim dystansem do siebie i świata, poczuciem humoru i trafnymi komentarzami na temat dzisiejszej rzeczywistości zjednała sobie tysiące fanów śledzących każdy nowy wpis. Teraz nadeszła kolej na książkę. Trzymajcie się mocno, bo Nietypowa Matka Polka wstrząśnie Waszym światem!
O tym, że życie nie rozpieszcza matek wiedzą jedynie te kobiety, które zaznały przyjemności porodu, tortur nocnego wstawania( po raz 15 w ciągu 7 godzin „snu”), codziennego zmagania się z „mamo to mi nie smakuje” i mężowskiego: „A co Ty taka zła i zmęczona? Przecież w domu siedziałaś”.
Autorka książki nie lukruje rodzinnej codzienności. Pisze szczerze o tym, że choć kocha swoje dzieci nad życie, czasami ma ochotę wpaść w samozapłon. O tym, że choć jako matka posiada moce nadludzkie, czasami po prostu „nie ogarnia” i że po 15 latach dobry humor ich nie opuszcza, choć zdarzają się niekiedy lekkie nieporozumienia…
Bo we mnie jest seks
Podkręciłam włosy, wyskubałam Breżniewa znad oczu, wydepilowałam nawet plecy, nałożyłam szpachlę, spuszapowałam cycki, włożyłam pończochy, wbiłam się̨ w nową kieckę̨, założyłam szpile.
I idę.
Idę naprzeciw niego, jak te modelki na wybiegach. Jak ta Lopez na teledyskach. Długie kroki, noga przed nogę. Wyglądam jak marzenie! Jak milion dolców! Jak sto milionów!
On mi się przygląda z nieodgadnioną miną. I w końcu się odzywa:
– Masz jakąś infekcję krocza? Bo jakoś tak dziwnie chodzisz.
Małżeństwo.
Level hard.
Jako matka 4 chłopców i kochająca żona Maćka, czyli Siary wie o czym pisze. I nie zawaha się być całkowicie szczerą – czasami aż do bólu. W końcu macierzyństwo to nie jedynie słodkie chwile, a praca na pełen, 24 godzinny etat. Przedziwne choroby, bratobójcze bitwy i koraliki, które nie wiedzieć jak i kiedy lądują w dziecięcym nosku to tylko jedne z wielu atrakcji, jakie czekają wszystkich, którzy w przypływie bezgranicznej odwagi postanawiają zostać rodzicem. „Bo mieć dzieci, to wielka przygoda.”
Po pierwszych turbulencjach związanych z pojawieniem się Szeregowego, znaczy konkretnie w momencie, kiedy odpadł mu kikut pępowiny i został przez Stiflera w pełni zaakceptowany, tych dwóch mikrusów utworzyło coś, co Stifler nazwał „Gangiem Maluchów”.
I właśnie od tego czasu się ich boję.
Działają̨ sprawniej niż kartele narkotykowe z Meksyku. Nasza codzienność to wymuszenia, haracze, bójki, napady, kradzieże i w ogóle szeroko pojęta przestępczość́ zorganizowana.
Jak to w gangu, jeden za drugiego w ogień pójdzie.
Szeregowy drepcze za Stiflerem i wpatrzony jest w niego jak w obrazek, a Stifler go uczy i broni.
Dwa dni temu. Gang się wspiera.
Cały czas uczymy Szeregowego mówić. Za każdym razem, gdy daję mu banana, mówię wyraźnie:
– BA-NAN
I widzę, że on też próbuje:
– BA…– Tu pojawia się̨ mój uśmiech, a wtedy
Szeregowy kończy: – BA.
No i wczoraj układam pranie do szafki Szeregowego i słyszę wyraźnie jego głos:
– BA-NAN.
Wpadam do kuchni, a tam Szeregowy siedzi i liże ziemniaka. Na co Stifler ze stoickim spokojem: – Tak, powiedział. Ale pokazał na ziemniaka. Dałem mu go. Musimy go jakoś motywować.
Z kart książki wyziera obraz życia codziennego widzianego oczami nieprzeciętnego obserwatora. Matka bezpardonowo rozprawia się z każdym, kto śmie stanąć jej na drodze lub zgrozo zagrozić bezpieczeństwu jej dzieci. Dostanie się i sąsiadowi „mendzie” i opieszałym urzędniczkom z ZUS-u i wyzutym z ludzkich uczuć pielęgniarkom na porodówce. Nie wspominając o Siarze… no wiecie, bo jest mężem.
Czytanie rozdziałów o polowaniu na ćmę, czy niemetroseksualnym mężu nawilżającym skórę kremem do depilacji grozi utratą przytomności, rzecz jasna ze śmiechu. Trafne obserwacje i bezwzględne komentarze obnażą natomiast prawdę o ludzkiej mentalności, nieuprzejmości, czy chamstwie.
No i byłam na wysokości jedynej kałuży na ulicy. Naprawdę dużej. Gdy jedyny samochód na tej ulicy, granatowa KIA, nawet o milimetr nie zjechał ani nie zwolnił i mnie tą kałużą prosto w ryj ochlapał.
Mnie jak mnie, ale błoto to ja musiałam wyciągać z ust Szeregowemu, który do tego czasu ślinił się̨ spokojnie w wózku, bo mu następna górna dwójka idzie, a potem to już siedział tylko w szoku i nawet nie chciał biszkopcika. A on jedzenia nigdy nie odmawia.
No psze Państwa, po prostu szlag mnie trafił. Jakim to trzeba być́ palantem, coby ochlapać celowo babę̨ idącą̨ z dwójką małych dzieci?!
Powiodłam wzrokiem za samochodem. Jakiegoś tam paluszka miał dużego na szybie. I nie wierzyłam własnemu szczęściu, gdy zobaczyłam, że palant parkuje niedaleko szkoły, po czym oddala się̨ w kierunku pobliskich sklepów.
Gdy się zrównałam z granatową KIĄ, to mi oczy bielmem zaszły. Powiedziałam Stierowi, że może podbiec te kilkanaście metrów i już się̨ przywitać́ z kolegami, a sama tymczasem postanowiłam coś załatwić́.
I możecie mnie nazwać dziecinną…
Możecie napisać́, że to brak klasy…
Ale jeden gigantyczny pindol namalowany palcem na brudzie, nie dość́, że oddał, co myślę o kierowcy, to jeszcze całkowicie ukoił nerwy, powodując błogie „hehe” na moim licu.
A jak już̇ byłam przy rysowaniu jąder, to oczom mym, niewątpliwie pięknym, wiadomo, ukazała się jakaś niewiasta 60+, z kluczykami w jednej ręce i pod rękę, zdaje się, że ze swoją mamą. Obie stały z dość nisko opuszczonymi szczękami i po prostu patrzyły, co robię.(…)
Wtedy coś mnie tknęło i popłynęłam wzrokiem poza niewiastę. No i nie zgadniecie, co stało za tą jebaną granatową KIĄ?!
Tak, jest! Druga granatowa KIA, z jakimś wielkim pluszakiem na tylnej szybie.
Dostanie się również rodakom – a jakże. Ocena polskiego piekiełka z emigracyjnej odległości jest równie ostra, co bezkompromisowa. Brud polityki, mentalność Polaków zostają obnażone z bezwzględnością, ale i troskliwą sympatią.
Matka niewątpliwie idzie pod prąd – wbrew obowiązującym trendom każącym być fit – na guru wybiera Dorotę z „Moich wypieków”, zamiast być perfekcyjną panią domu, woli być „fajną babką, a nie tą, z najczystszymi oknami”. Nie boi się przyznać, że życie rodzinne to nie galop na jednorożcu skaczącym po lukrowanych obłoczkach. Mówi o tym, o czym wstydzimy się nawet pomyśleć, udając, że wszystko jest ok – bo tak wypada.
Ta książka to lustro rzeczywistości – czy będziecie mieli odwagę się w nim przejrzeć?
Nietypowa Matka Polka – nieprzeciętnie inteligentna komentatorka rzeczywistości, ambasadorka normalności i pogromczyni chamstwa. Przede wszystkim kochająca matka, miłośniczka kotów, o których z czułością mówi „sierściuchy.” i żona ubóstwiająca swojego „Siarę”. Od kilku lat publikuje swoje skrzące się dowcipem teksty na blogu i fanpage’u „Nietypowa Matka Polka”.