Mam 62 lata, jestem już po menopauzie i uważam się za sprawną osobę. Może na biegi w maratonach już mnie nie stać, ale za moimi dwoma wnuczkami (3 i 6 lat) ciągle nadążam.
Po co o tym piszę? Bo chciałam podzielić się z Wami swoimi przemyśleniami, pokazać cel, który być może stanie się również Waszym. Nie chcę być na starość zgredem. Nie chcę być uporczywą staruszką, którą rodzina odwiedza z obowiązku a nie potrzeby serca. Myślę, że moje działania do tego prowadzą.
Nie chcę należeć do tych starszych osób, które nie są w stanie już ruszyć się dalej niż do łazienki i jedyne co robią, to wyczekują w oknie odwiedzin dzieci lub wnuków, które i tak zwykle wymówią się obowiązkami. Szkoda mi ich, ale uważam, że w pewnej części przynajmniej same są sobie winne. Zamiast więc szukać wymówek pośród swoich dolegliwości (a zawsze jakieś się znajdą) warto zagryźć zęby, ubrać wygodne buty i zabrać rodzinę lub choćby sąsiadkę na spacer.
Nie pożałujecie!
AS