Co się kryje pod nazwą dermokosmetyki?
Obecnie w Polsce nie istnieje jeszcze żadne rozporządzenie prawne dotyczące kosmetyków i definiujące różnicę między kosmetykami drogeryjnymi i dermokosmetykami (inaczej kosmoceutykami). Te drugie to produkty zalecane przez dermatologów i farmaceutów, które znajdziesz jedynie w aptece. O tym, że nie kupisz ich w markecie lub drogerii decyduje wyłącznie jego producent, dlatego przez część ludzi kosmoceutyki uznawane są dobrze przemyślany chwyt marketingowy opróżniający kieszenie chcących zadbać o urodę kobiet.
Dlaczego jednak panie, które choć raz spróbowały preparatów z apteki nie wracają po tańsze kosmetyki z półek sklepowych? Popularna odpowiedź na to pytanie brzmi: to dzięki właściwościom, z pogranicza leku i kosmetyku, które nie tylko pielęgnują skórę,ale również wspomagają w leczeniu różnych zmian chorobowych ją dręczących (trądzik, alergie, odwodnienie).
Zgodnie z polskim prawem nie można używać stwierdzenia, ze produkt stoi na pograniczu kosmetyku i leku, gdyż wprowadza to konsumentów w błąd. Od marca 2009 r. w państwach Unii Europejskiej wprowadzono przepis, do którego w ciągu czterech najbliższych lat ma dostosować się również nasz kraj.
Określa on kosmetyk jako „każda substancję lub preparat przeznaczone do zewnętrznego kontaktu z ciałem człowieka (…), których wyłącznym lub podstawowym celem jest utrzymanie ich w czystości, pielęgnowanie, ochrona, perfumowanie, zmiana wyglądu ciała lub ulepszenie jego zapachu”. Definicja ta nie wspomina o kosmetykach, które mają właściwości lecznicze. Wszystko co ma leczyć – jest lekiem i podlega pod zupełnie inne (rejestracja leków) niż ustawodawstwo kosmetyczne przepisy.
Anna J