Żyjemy w kulturze indywidualistycznej. Jest ona stosunkowo nowym wymysłem ludzkości, jaki narodził się w Stanach Zjednoczonych, które w swych założeniach miały być symbolem dostatku, samowystarczalności i tryumfu jednostki.
Ponieważ zostaliśmy jednak wychowani w takiej kulturze i w sposób, który jednoznacznie czyni nas wyłącznymi kowalami własnego losu – musimy zmierzyć się z przekonaniem na temat upokarzającej roli zwracania się o pomoc w naszym życiu.
Od najwcześniejszych lat naszego dzieciństwa żyjemy w cieniu stereotypu, że silny chłopczyk i zaradna dziewczynka poradzą sobie sami. Niesie to ze sobą wiele pozytywnych cech i wartości, jednak poważnym skutkiem ubocznym jest właśnie opisywane podejście do proszenia o pomoc.
Stereotyp mówiący, że dorosły człowiek winien radzić sobie sam i ponosić konsekwencje swoich decyzji leżą także po stronie aparatu państwowego, któremu „nie na rękę” udzielać pomocy obywatelom, ponieważ nieodłącznie wiąże się to z ponoszeniem kosztów.
Tymczasem konsekwencje nieumiejętności proszenia o pomoc i jej przyjmowania mają bardzo często dramatyczne konsekwencje, wśród których najbardziej podaj straszna jest odebranie sobie życia.
Wielokrotnie zdarza się, że gdy takie osoby trafią w końcu do specjalisty, mówią „bo nie wiedziałem już co mam robić”.
J. Przeźmińska