Łóżkowa dzikość kojarzy się przede wszystkim ze skórą, biczami, łańcuchami, upokarzaniem drugiej osoby i bólem. Owszem, skojarzenia te są prawidłowe, ale to skrajna jej postać. Odrobinka gwałtowności w łóżku nikomu nie zaszkodziła.
Nie tylko pejcze
Ta specyficzna przemoc łóżkowa w łagodnej formie w żadnym przypadku nie powoduje siniaków – co najwyżej lekkie zaczerwienienia na skórze. Partnerzy mogą się po prostu trzymać w mocnym uścisku, lekko podgryzać, zawiązywać sobie oczy czy oplątać ręce, nogi delikatną tkaniną.
Doskonałą formą przemocy jest… brak seksu. Tak, to też jest rodzaj miłosnej tortury! Polega on na maksymalnie przedłużonej grze wstępnej, aż do granic wytrzymałości. Wymaga ogromnego wyczucia, by nie przeoczyć punktu, w którym druga strona straci zainteresowanie aktem miłosnym.
Zdrowe związki rzadko kiedy mają raz na zawsze ustalone, kto jest osobą dominująca, a kto – uległą. Większość par wymienia się rolami, eksperymentując z granicami przyzwoitości, sprawdzając, jak brzmi odpowiedź na pytanie jak daleko mogę się posunąć.
Pożądana uległość
Niektórym kobietom odpowiada rola, w której nie muszą się specjalnie starać w łóżku. Wystarczy, że poddadzą się woli partnera. Tak samo mężczyźni w wielu przypadkach czują ulgę, że nie muszą mierzyć się się ze stereotypem samca, który zawsze o każdej porze potrafi zadowolić swoją kobietę.
Milena L.