Ostatnimi czasy sporo się mówi o naturalnej suplementacji, czyli prostym uzupełnieniu diety o pokarmy zawierające fitohormony, czyli zamienniki estrogenu. Jednak okazuje się, że nie wystarczy wypijać napar z czerwonej koniczyny czy zjadać więcej soi, by ustąpiły dokuczliwe objawy menopauzy.
Soja nie tylko od święta
Soja nie leczy magicznie z objawów menopauzy – aby faktycznie spożywanie jej miało jakikolwiek wpływ, musi być jednym z podstawowych składników naszej diety. Ale nie tylko to – nawet najzdrowsze produkty z fitohormonami nie przyniosą skutku, jeśli nie będą im towarzyszyć określone składniki.
Kuchnia japońska to nie tylko soja i wodorosty – to przede wszystkim bardzo dużo ryb morskich, warzyw gotowanych na parze, wywarów z owoców morza. Umiejętnie przyprawiane, z minimalną zawartością soli obiady opierają się na minimalnie przetworzonym pożywieniu, lub poddanym naturalnej fermentacji.
Azjatki nie tylko o wiele lepiej przyswajają i przetwarzają fitoestrogeny, ale równocześnie ich dieta bogata jest w nienasycone kwasy tłuszczowe, które pomagają w zachowaniu dobrej kondycji pamięci i układu krwionośnego.
Dla nas, Europejek, zwykłe dodanie soi i innych fitoestrogenów do posiłków nie przyniesie zbyt wielkiego pożytku, jeśli równocześnie nie zmienimy podstawowej diety. Czy to oznacza, że powinniśmy się przestawić na kuchnię japońską?
Joanna Pastuszka-Roczek