Zastanawiałaś się kiedyś, jak w dawnych czasach dbano o czystość? Czy ludzie w średniowieczu używali mydła i skąd je brali? Natura oferuje nam wiele sposobów na zachowanie czystości – jednym z nich są orzechy piorące. Jak one działają?
Czy to w ogóle działa?
Opinie na temat orzechów są podzielone – jedni wychwalają je pod niebiosa, inni rzucają gromy. Prawda leży gdzieś po środku, jednak lista zalet jest zdecydowanie dłuższa, niż wad.
Do prania używamy 5-6 łupin orzecha. Mają one charakterystyczny, lekko octowy zapach. Wkładamy je do lnianego lub płóciennego woreczka, by drobinki łupinek nie osiadły na ubraniach i wrzucamy do bębna pralki. Każda porcja wystarcza na 3-4 prania w temperaturze 40 stopni i na 2-3 w temperaturze 60 stopni – im wyższa temperatura, tym więcej sopaminy uwalnia się z łupinek.
Tu już widzimy pierwszą zaletę orzechów – są niezwykle ekonomiczne. Kilogram kupimy już za 30 złotych, a przy praniu 2 razy w tygodniu wystarczy nam ich na około rok. Należy jedynie uważać na podróbki lub orzechy gorszej jakości – najlepiej kupować orzechy w sprawdzonym sklepie z produktami EKO lub w dużym sklepie internetowym. Podróbki nie piorą tak dobrze (albo wcale), szybciej się zużywają i rozpadają na strzępki.
Drugim czynnikiem, który może wpłynąć na jakość prania, jest twardość wody. Im twardsza, tym więcej tego naturalnego mydła zużyje się w procesie jej zmiękczania i ubrania będą niedoprane. Jeśli wiesz, że masz twardą wodę, dodaj odrobinę środka zmiękczającego. Możesz też dodać dwie łupinki orzecha więcej.
Nic dziwnego, że opinie są tak skrajne – w większości miast Polski woda jest bardzo twarda, stąd wrażenie, że orzechy nie piorą.
Joanna Pastuszka-Roczek