klimakterium-i-juz-rozmowa-z-elzbieta-jodlowska

Fenomenalny, niepowtarzalny, zabawny! Menopauza jako motyw przewodni na teatralnych deskach? Dlaczego nie? Przecież każda kobieta ma, miała lub będzie mieć menopauzę. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę!

EJ: Nie wydaję mi się. Jest taki typ kobiety, która nigdy nie będzie mówić na ten temat głośno. Twierdzą, że nie mają i nie będą mieć menopauzy, chociaż pewnie zdają sobie sprawę, że to zaklinanie rzeczywistości. To naturalny i nieuchronny moment w życiu każdej z nas.

R: Domyślam się, że jest Pani prawdziwą specjalistką w sprawach menopauzalnych? Jak Pani wspomina ten okres w swoim życiu?

EJ: Ja fatalnie przechodziłam ten okres – przytyłam, przeżywałam depresję, miałam potworne uderzenia gorąca, zachorowałam na raka.

R: Ale tę walkę udało się wygrać… Jak radziła sobie Pani z tymi uciążliwymi objawami?

EJ: Przede wszystkim dużo czytałam. Gorąco polecam książki, które uczą jak myśleć pozytywnie. Mnie bardzo pomogły, podobnie jak wizualizacje. Ponadto ruch, ruch i jeszcze raz ruch. Nie wolno się zamykać w domu, trzeba wyjść do ludzi oraz uprawiać jakąkolwiek aktywność fizyczną. Zbawienny może okazać się 10 minutowy spacer.

R: Jeszcze jako młoda kobieta osiągnęła Pani sukces – z recitalami, programami kabaretowymi, koncertami występowała Pani w całym kraju i zagranicą. Zagrała Pani między innymi w kultowym Misiu, występowała w Babskim Kabarecie, otrzymała Pani wiele prestiżowych nagród. Będąc kobietą dojrzałą, napisała Pani scenariusz, który bije wszelkie rekordy popularności. Który sukces smakuje lepiej?

EJ: Ten późniejszy smakuje lepiej. Tym bardziej, że sukces Klimakterium przerósł wszystkie moje oczekiwania. Pisząc sztukę, w ogóle się nie spodziewałam, że będzie to tak lubiany i doceniany spektakl.
A przecież jestem już w tym wieku, że nie muszę się o nic ścigać, zabiegać o względy, rywalizować. Jak się jest młodym, to człowiek się przejmuje, że go nie zaproszono tutaj czy tam… Jak ma się ugruntowaną pozycję to samemu wybiera się miejsca gdzie się chce bywać, które role wybierać. Im jestem starsza, tym bardziej szanuję swój czas…

R: Pewnie go teraz Pani bardzo brakuje. Terminarz Klimakterium jest bardzo zapełniony.

EJ: Dokładnie tak. Dlatego najbardziej lubię grać w Warszawie, kiedy po spektaklu wracam do domu. Lubię spędzać czas z moimi psami, wnuczkami i mężem, w zaciszu własnego domu. Po prostu odpoczywać.

R: Oprócz Klimakterium można Panią również zobaczyć w znakomitej kreacji w sztuce Jak stać się żydowską matką w dziesięć praktycznych lekcji w warszawskim Teatrze Rampa. Jak godzi Pani pracę w tych dwóch projektach?

EJ: Jakoś mi się to udaje. Mam dużo siły, a granie sprawia mi wiele przyjemności. Oprócz tego spędzam jeszcze trochę czasu na planie nowego serialu, który już niedługo ukaże się w ramówce znanej stacji telewizyjnej, ale szczegółów chyba nie wolno mi zdradzać.

R: A propos serialu. Jak wspomina Pani pracę na planie Brzyduli i Na Wspólnej? Woli Pani kamerę czy deski teatru?

EJ: Zdecydowanie teatr. Ja to kocham. Kontakt z ludźmi. Po spektaklu Panie przychodzą do nas, dziękują za fantastyczna zabawę. Robią sobie z nami zdjęcia. Deklarują, ze przyjdą po raz kolejny na spektakl, ze przyprowadzą koleżanki, mamy, siostry.

R: I przychodzą?

EJ: Pewnie, że przychodzą.

R: Czy będą miały okazję przyjść na 2. część kultowego Klimakterium? Myśli Pani nad kontynuacją?

Zuzanna Górka