Karolina Wasilewska posiada świetny warsztat, dzięki czemu jej książkę Kochanie, nie rań mnie, czyta się z przyjemnością. Ukazana w niej historia intryguje i sprawia, że nie sposób oderwać się od lektury. Zakończenie pozostawia jednak pewien niedosyt i sprawia, że czytelnik nie może doczekać się kolejnego tomu.
Młoda kobieta, która czuje się samotna
Melody to młoda kobieta, która właśnie z wyróżnieniem ukończyła prawo. Niestety, nie może liczyć na zainteresowanie swoich bliskich. Ani matka, ani dziadek nie pofatygowali się na rozdanie dyplomów, ponieważ mieli ważniejsze sprawy. Melody nigdy nie marzyła o karierze prawniczej. Na studia udała się pod wpływem nacisków bliskich, którzy wraz ze wspólnikiem prowadzą własną kancelarię.
Nieoczekiwany przypływ odwagi
Skoro Melody nie może liczyć na rodzinę, ukończone studia pragnie świętować wraz z Nancy. Dziewczyny udają się do klubu, w którym to jeden z gości wpada w oko świeżo upieczonej prawniczce. Niestety, towarzyszy mu kobieta. Melody stara się o tym nie myśleć i sięga po kolejne drinki. Gdy czeka wraz z przyjaciółką na taksówkę, ponownie widzi przystojniaka. Tym razem podchodzi do niego i namiętnie go całuje.
Nieoczekiwane zasady stażu w kancelarii
Cała sprawa pozostałaby zapewne w sferze niezapomnianych wspomnień, gdyby nie zbieg okoliczności. Nazajutrz w mieszkaniu Melody zjawiają się jej bliscy. Zmuszają ją do powrotu w rodzinne strony i rozpoczęcia stażu w ich kancelarii. Melody brakuje asertywności, dlatego nie potrafi wyrazić sprzeciwu. W kancelarii okazuje się, że nie będzie współpracowała z matką, ale jej wspólnikiem, panem Stone`em. Ten ma jednak dla niej pewną niespodziankę. Po uporaniu się z archiwizacją dokumentów, Melody będzie współpracowała z jego siostrzeńcem, Rhysem. Mężczyzną okazuje się tajemniczy przystojniak z baru.
Książka, która nieustannie zaskakuje zwrotami akcji
Kochanie, nie rań mnie to powieść, która zaskakuje rozwojem akcji. Można by sądzić, że od tej pory rozpoczyna się cudowny, biurowy romans. Nic bardziej mylnego. To, co przygotowała dla czytelników Karolina Wasilewska, stanowi spore zaskoczenie. Trudno tak naprawdę rozeznać się, którzy bohaterowie mają dobre, a którzy złe intencje. Wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Autorka dawkuje nam strzępki informacji. Dowiadujemy się, że rodzina Melody skrywa niejedną tajemnicę. Jedna dotyczy jej ojca, druga babci, ale to nie koniec sekretów. Aurą tajemnicy pozostaje też owiana postać Rhysa. On również nie jest tym, za kogo się podaje. Rozpoczyna grę, której zasady pozostają niezrozumiałe.
Kochanie, nie rań mnie zawiera także wysmakowane sceny erotyczne. To książka, która łączy w sobie skrajności. Czułość przeplata się w niej z zadawaniem cierpienia. Troska dziadka z jego niespodziewanym chłodem. Karolina Wasilewska zadbała o to, aby podczas lektury jej książki nie zabrakło nam emocji.