Czym dalej cofniemy się wstecz, tym obyczaje randkowe stają się bardziej przejrzyste i czytelne. Żadnego problemu nie miały z tym zapewne średniowieczne damy dworu, czekające na rycerza na białym koniu. Etykieta dworska regulowała bowiem każdy drobiazg: odpowiednie spojrzenie, sposób prowadzenia konwersacji, wymienianie się podarunkami, czy składanie obietnic wierności.
- „kto zaprasza, ten płaci” – jest podejściem „równościowym”. Pieniądze tutaj nie mają naddanej wartości. Można powiedzieć, że płacenie nie jest na randce najważniejsze. Płaci ten kto zaprasza, ten kto akurat ma, raz jeden, raz drugi z partnerów. Uwaga! Ważne jest, by miała miejsce wymiana. Porażką zakończy się relacja, w której jednej z partnerów „wyczekuje” notorycznego płacenia przez drugą stronę.
- „zarabiam, więc płacę za siebie” – takie zdanie wypowie kobieta nowoczesna. Jeśli uznamy, że jesteśmy równi, a płeć nie ma tutaj nic do rzeczy, to o ile oboje pracujemy, oboje tez możemy i powinniśmy za siebie płacić.
Ponieważ postawy są różne, warto jeszcze przed randką „przetestować” partnera pod względem jego postaw, tak by nie popełnić randkowego faux pas. Aby przekonać się, czy partner preferuje tradycyjny czy liberalny podział ról, możesz zapytać np. o podejście do obowiązków domowych, pracy czy organizowania spotkań towarzyskich. Taki pretekst pozwoli Ci dopasować najwłaściwszą strategię na randce.
Joanna P