Ludzie mają naturalną tendencję do okrywania zranionych, bolesnych miejsc w celu ochrony przed kolejnymi urazami. Jest coś kojącego w dotykaniu chorego miejsca – często gładzimy się po opuchliźnie, muskamy palcami okolicę rany, przykładamy dłonie do bolącego miejsca.
Naszą naturalną skłonność wykorzystała medycyna ludowa – do chorego miejsca należało przyłożyć kamień, korzeń, liść lub tkaninę nasączoną leczniczą substancją. Dzięki subtelnemu oddziaływaniu ziół czy temperatury chory odczuwał ulgę, a nawet pozbywał się dolegliwości.
Okłady działające temperaturą
Największą zaletą okładów jest to, że możemy je wykonać „od ręki”, stosując materiały dostępne w domu. Najprostsze okłady to te, które działają temperaturą – zimne na miejsca stłuczone, ciepłe na obszary ciała wymagające miejscowego przekrwienia.
Najprostszy zimny okład możemy zrobić wkładając ręcznik czy lnianą szmatkę pod strumień zimnej wody. Używamy go w celu zbicia temperatury przy wysokiej gorączce, by powstrzymać napływ krwi w miejsce stłuczenia.
Doskonale sprawdza się w roli zimnego kompresu… mrożony groszek w woreczku. Dzięki swej sypkiej konsystencji łatwo dopasowuje do kształtu ciała i bardzo szybko „wyciąga” ciepło.
Suchy groch możemy wykorzystać również do gorących okładów – podgrzewamy go krótko na suchej patelni, przesypujemy do lnianego woreczka (lub zawijamy w ręcznik). Groch długo zatrzymuje ciepło i dlatego warto używać go gdy potrzebujemy np. rozgrzać zatoki czołowe czy nosowe.
Joanna Pastuszka-Roczek