Pewne rzeczy przychodzą do nas z czasem. Gdy się dzieją, nie zawsze potrafimy odpowiednio zareagować. Z perspektywy czasu dostrzegamy własne błędy i wiemy, że mogliśmy postąpić inaczej, lepiej. Czasem los daje nam możliwość naprawy pewnych rzeczy, ale nie zawsze okazuje się dla nas tak łaskawy. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas i zareagować wtedy inaczej, może gdybym była wtedy odważniejsza, to wszystko ułożyłoby się zupełnie inaczej…
On od początku wpadł mi w oko. Chciałam go bliżej poznać, dowiedzieć się, co robi, czym się interesuje, jakie ma poglądy i upodobania. Udało mi się tego dokonać. Z każdą chwilą, gdy go poznawałam, utwierdzałam się w przekonaniu, że to świetny facet. Podziwiałam go, chciałam się do niego przytulić, było mi z nim fantastycznie w łóżku. On był i wciąż jest mi bardzo potrzebny. Szkoda, że nie umiałam mu tego pokazać. Jak lepiej poznałam męską psychikę, to widzę, że on naprawdę zachowywał się wobec mnie we właściwy sposób. Ja po prostu nie umiałam odczytać tych sygnałów i mu zaufać. A wszystko to przez kanalię, którą poznałam na studiach. On mnie nie tylko wtedy zranił, ale też zaszczepił we mnie ogromną nieufność. Nawet, gdy wydaje mi się, że facet ma dobre intencje i to jest moment, aby pozwolić sobie na więcej, to dochodzę do wniosku, że pewnie dokonuję nadinterpretacji tak, jak wtedy przed laty. Chociaż nawet koledzy, którzy uchodzili za niezłych babiarzy, stwierdzili, że ten przegiął pałę i to nie ja mam problem z interpretacją, ale on z wysyłaniem właściwych sygnałów i wykorzystywaniem kobiet.
Jednak rozmowy z kolegami mają magiczną moc. Dzięki nim dowiedziałam się, gdzie popełniłam błąd. Teraz, bogatsza o tę wiedzę, postąpiłabym zupełnie inaczej. Zaryzykowałabym, bo warto. Co bym zmieniła?
Pamiętam naszą pierwszą randkę w parku pełnym zieleni. Było naprawdę cudownie. Byłam wówczas pełna podziwu, że on jest taki pracowity i od dobrych paru lat utrzymuje się sam. To dobrze o nim świadczyło, bo wśród moich kolegów nie brakuje leniwców, którzy do pracy nawet się nie garną… Gdy on powiedział mi komplement nt. oczu, miałam świetną okazję, by zrewanżować się tym samym i nawiązać do tego, że ma świetny, zadbany i bardzo męski zarost. Na koniec mogłam bardziej podkreślić, że spotkanie mi się podobało i zapytać wprost, czy to drugie umówione wcześniej wciąż jest aktualne.
Po drugim spotkaniu miałam wielką ochotę pocałować go w policzek, tym bardziej że spotkał się ze mną pomimo kiepskiego samopoczucia. Ale nie zrobiłam tego, bo bałam się, że na mnie nakrzyczy i stwierdzi, że jestem jakąś wariatką, która rzuca się na niego, chociaż dopiero się poznajemy. Żałuję, że wtedy nie pochwaliłam jego świetnego gustu. W krótkich spodenkach z czerwonym motywem wyglądał świetnie. Poza tym miał tak zgrabne i seksowne nogi, że można było je skomplementować.
Pamiętam urodziny jego przyjaciółki, wówczas bawiłam się naprawdę świetnie.Gdy wracaliśmy w nocy do domu, szliśmy naprawdę blisko siebie. Żałuję, że wówczas nie skorzystałam z magii chwili, by się do niego przytulić. Miałam na to wielką ochotę i bardzo chciałam, aby on to zrobił, ale się nie doczekałam.
Nazajutrz byliśmy umówieni na spotkanie, zabrał mnie w naprawdę piękne miejsce. Podziwianie gwiazd na wałach pod miastem było bardzo romantyczne. Nawet on podkreślał piękno tej chwili, szkoda, że nie poszłam na żywioł i wtedy bardziej się nie otworzyłam. Byłam naprawdę pod dużym wrażeniem tego, jakie miejsce wybrał. Podobała mi się romantyczna otoczka naszego spotkania. Tak bardzo chciałam się wtedy do niego przytulić i pocałować go w policzek. Ale oczywiście tego nie zrobiłam.
Pewnej listopadowej nocy było naprawdę romantycznie. On trzymał mnie za rękę, potem obejmował w pasie. Wówczas to zadał mi pytanie o to, dlaczego jestem sama. Ja wkurzyłam się, że chce mi coś wypomnieć i robi sobie ze mnie żarty. Jest tak miło, a on sprowadza mnie na ziemię swoim pytaniem, pokazując, że mam sobie kogoś znaleźć, tak jakbym spotykała się z nim dla pieczenia chleba. Odpowiedziałam wtedy w głupi, zniechęcający sposób. Gdybym mogła cofnąć czas, pociągnęłabym ten temat. Kto wie, jak by się to zakończyło. Żałuję, że częściej nie byłam taka spontaniczna jak podczas tego wieczoru, gdy śpiewaliśmy razem i wygłupialiśmy się. Teraz na pewno bym to zmieniła, w końcu w kontaktach ze znajomymi jestem spontaniczna i mam do wszystkiego ogromny dystans.
Na kolejnym spotkaniu, gdy spacerowaliśmy po parku, chwyciłabym go za rękę. Mogłam sobie pozwolić na więcej po tym, jak pocałował mnie kilka dni wcześniej. Bałam się jednak, że tamto było tylko magią chwili i on wcale nie zamierzał tego powtarzać. Choć w parku nie było wiele osób, to bałam się, że na mnie fuknie i powie: co ja sobie wyobrażam.
Podczas wspólnego oglądania filmów wtuliłabym się w niego, bo cały czas i tak o tym myślałam. Bardzo chciałam to zrobić, ale bałam się jego nerwowej i nieprzychylnej reakcji. Ucieszyłam się, gdy w końcu on sam mnie przytulił. Wtedy też spędziliśmy razem noc. Było mi z nim tak cudownie, chciałam to obwieścić całemu światu. Jego pocałunki doprowadzały mnie do szaleństwa. Podobnie jak dotyk. Byłam przeszczęśliwa, gdy mnie przytulał. Żałuję, że nie powiedziałam mu wtedy o tym, jak przyjemnych przeżyć mi dostarcza i że mam ochotę na więcej.
Żałuję, że podczas ostatniego spotkania zwieńczonego seksem wciąż nie umiałam powiedzieć, jak bardzo mnie kręci i jak świetnym kochankiem jest. Ubolewam też nad tym, że nie umiałam się do niego na dłużej przytulić. Po tym, jak to zrobiłam, szybko wystraszyłam się, że zrobiłam coś złego i niestosownego. Żałuję, że na koniec, gdy się żegnaliśmy, nie pocałowałam go w usta i nie zapytałam o to, kiedy powtórka. Miałam wielką ochotę na jedno i drugie. Ale za późno zrozumiałam swoje błędy. On miał już mnie prawdopodobnie dość i puścił mnie w niepamięć. Najgorsze, że sama się do tego przyczyniłam…