Dlaczego trwamy w związkach, w których ciągle słyszymy, że musimy bardziej się starać, jesteśmy niedoskonałe, głupie, niedobre? Co nas popycha do ciągłego starania się, udoskonalania? Przeczytaj fragment rozmowy z psychoterapeutą.
W pierwszej chwili pokiwałem głową ze zrozumieniem. Ale po kilku minutach zacząłem się zastanawiać. W końcu zasugerowałem koledze, by odpuścił próby wpływania na tę okropną projektantkę i poobserwował rozwój wypadków przez miesiąc lub dwa.
Wkrótce okazało się, że krytykowane klientki jednak wracały. Co więcej, rezygnowały z usług konkurentów, którzy przekonywali je, że świetnie wyglądają. Szły właśnie do tego studia, gdzie słyszały te okropne uwagi. Zadziałał tu prosty mechanizm. Samoocena, początkowo przecież bardzo wysoka, została tu nieco zanegowana. Wprowadzony został element niepokoju.
Wszyscy mówią mi, że świetnie wyglądam, a ta jedna kobieta twierdzi, że jestem za gruba. To denerwujące, ale o tym nie można łatwo zapomnieć. Skoro ona jedna odważyła się na takie uwagi, może widzi coś, czego nie widzą pozostali?
To paradoks, ale w oczach tych skrytykowanych kobiet wartość czepialskiej projektantki automatycznie rosła. Nagle to ona, a nie cała reszta chwalców, miała klucz do ich samooceny. Dlatego czuły przymus, by mimo złości odwiedzać ją raz za razem w nadziei, że zwróci im to, co zabrała. Stuprocentową wiarę w siebie. Co, oczywiście, nigdy nie następowało. Za każdym razem było: W zasadzie dobrze, ale…. Klientki wychodziły wściekłe, ale wracały.
Paweł Droździak, Renata Mazurowska