Dlaczego trwamy w związkach, w których ciągle słyszymy, że musimy bardziej się starać, jesteśmy niedoskonałe, głupie, niedobre? Co nas popycha do ciągłego starania się, udoskonalania? Przeczytaj fragment rozmowy z psychoterapeutą.
To tak, jak z odrzucającym rodzicem, do którego dziecko coraz bardziej lgnie.
Podobny mechanizm działa w złych związkach. Partner, który nas krytykuje, jest automatycznie odbierany jako ten, którego opinia ma większą wartość. Pochwała, na którą trudniej zasłużyć, jest cenniejsza. Pochwała, która wydaje się na wyciągnięcie ręki, ale której w ogóle otrzymać się nie da, ma wartość nieskończoną. Nadzieja otrzymania w końcu takiej pochwały może więc trzymać nas przy krytykancie nieskończenie długo.
Koszt jest, rzecz jasna, olbrzymi. Bo samoocena systematycznie spada, a zależność wzrasta. Im bardziej się starasz, tym mocniej upewniasz drugą stronę, że dobrze robi, nie dając ci tego, czego oczekujesz. Tym staranniej więc przestrzega zasady niedawania. A ty tym mocniej wiążesz się z tą osobą (…).
Ile razy trzeba być odepchniętą, by wreszcie zrozumieć, że nic się nie zmieni? Dlaczego nie odchodzimy, choć wiemy, że powinnyśmy?
Żeby się tak zawiesić, trzeba mieć przez moment wrażenie, że otrzymanie pochwały jest możliwe. Gdyby taki zły chłopiec albo zła dziewczyna (w drugą stronę też to działa) po prostu zaczął od ataku i do niego się ograniczył, znajomość w ogóle by się nie zaczęła albo ten ktoś zwyczajnie zostałby wrogiem.
Paweł Droździak, Renata Mazurowska