Bezpruderyjność jako taka nie ma swojej definicji. Rozumiana jest jako opozycja do pruderii, która jest udawaną, fałszywą wstydliwością. Bezpruderyjność byłaby zatem odwagą bycia sobą i otwartego komunikowania swoich potrzeb, emocji, przekonań. Niestety, nadal powszechnie uważa się ją po prostu za bezwstydność.
Co z tą definicją?
Bezpruderyjność kojarzy się często z nadmierną seksualnością czy nieadekwatnym manifestowaniem swoich poglądów i preferencji seksualnych. Daje ona łatwość wyrażania siebie i dotyczy także tej sfery życia.
Co więcej, w wyniku błędów w nazewnictwie, kobieta bezpruderyjna wciąż zbyt często w świadomości społecznej figuruje bardziej jako kobieta upadła niż wyzwolona. Skoro nie jest wstydliwa, musi być bezwstydna, a zatem niemoralna. Mimo to słuszniej byłoby nazwać brak pruderii zaletą. Bezpruderyjności przypisuje się pewność siebie, odwagę mówienia o swoich potrzebach i nazywania tabu po imieniu.
Pozytywny brak wstydu
Odczarujmy więc mit. Bezpruderyjne, czyli łatwe komunikowanie swoich potrzeb jest w dużej mierze pozytywną cechą osobowości. Choć taka komunikacja traktowana jest jako ignorowanie społecznego ograniczenia w mówieniu o rzeczach powszechnie uznawanych za niewłaściwe, to zdecydowanie nie jest niemoralna. Nie jest też zwykłym brakiem hamulców. Wprost przeciwnie — jest to komunikacja otwarta, która jest przejawem świadomego rozpoznania swoich potrzeb. „Bezpruderyjny” znaczyłoby zatem „odważny w wyrażaniu siebie w każdej sferze życia”.
Gdzie jest granica?
Odwaga mówienia o tym, o czym inni nie mówią, prowadzi do konfrontacji: ze społeczeństwem, innymi osobami, samą sobą. Prawdopodobnie dlatego budzi lęk i sprzeciw. Odwaga bycia sobą obejmuje także czerpanie radości obcowania ze swoim ciałem i nieskrępowanej stereotypowymi przekonaniami aktywności seksualnej.
To również nie zawsze znajduje zrozumienie u innych. Ważnym jest jednak, by ustanowić stosowną granicę, pomiędzy tym co odważne, a tym co „nie na miejscu”. W literaturze i filmach obserwujemy prawdziwy wybuch pozornego wyzwolenia ze społecznych tabu. Nie powinniśmy jednak mylić otwartego, często wulgarnego sposobu mówienia o ludzkich potrzebach fizjologicznych z bezpruderyjnością.
Podobnie osoby obnoszące się ze swoim ciałem, i które dużo mówią o seksie, często niespecjalnie cenzurując nawet adresatów swoich wypowiedzi, nie są bezpruderyjne. Osoby bezpruderyjne mogą wydawać się bezwstydne. Warto jednak pamiętać, że cecha ta wiąże się z otwartością i jasnymi komunikatami na temat swoich potrzeb. A to rzeczy, których na co dzień często nam brakuje.
Joanna P.