Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że jeśli sytuacja w Polsce nie zacznie się poprawiać, wprowadzone zostaną dalsze obostrzenia. Polsce grozi kolejny lockdown, który znamy z wiosny tego roku. To, jakie decyzje zapadną, zależy od tego, ile będzie wynosiła liczba nowych zachorowań.
W sobotę miną dwa tygodnie od wprowadzenia obostrzeń, które miały zmniejszyć liczbę chorych w całym kraju. Jeśli przyniosą one rezultaty, a liczba chorych nie będzie przekraczała 20 tysięcy dziennie, to nowe zasady nie będą tak surowe. Natomiast gdy sytuacja się nie ustabilizuje, grozi nam kolejny lockdown.
Zamknięcie Polaków w domach
To pomysł, który nie podoba się większości Polaków. Wychodzenie z domu będzie możliwe jedynie w celu udania się do pracy, sklepu, na uroczystości religijne etc. Wiosną tego roku mieliśmy już do czynienia z podobnymi restrykcjami. Policja patrolowała ulice i zatrzymywała ludzi, aby upewnić się, że ich wyjście z domu jest uzasadnione. Choć rząd podkreśla, że to najgorszy możliwy scenariusz, to trzeba go brać pod uwagę. Niestety, sytuacja w Polsce nie jest stabilna. Dzisiaj napłynęły pierwsze poweekendowe wyniki badań, liczba nowych zachorowań przekroczyła 19 tysięcy. Kolejne dni mogą przynieść jeszcze bardziej niepokojące statystyki.
Zamknięcie fryzjerów i salonów kosmetycznych
Przy dalszym dziennym wzroście nowych zachorowań możliwe jest zamknięcie salonów fryzjerskich i kosmetycznych. Z taką sytuacją mieliśmy już do czynienia wiosną tego roku. Branża mocno ucierpiała. Drugiego lockdownu wiele salonów może nie przetrwać.
Zamknięcie sklepów odzieżowych i obuwniczych w galeriach handlowych
Na razie wszystkie sklepy w galeriach handlowych działają normalnie. Niestety, od soboty mogą zostać zamknięte, ponieważ rząd rozważa taki scenariusz w przypadku dalszego wzrostu liczby zachorowań. Służba zdrowia jest na granicy wydolności. Brakuje łóżek tlenowych i respiratorów.
Dalsze ograniczenie liczby wiernych w kościołach
Pod uwagę brane jest też ograniczenie liczby wiernych z 1 osoby na 7 metrów kwadratowych, na 1 osobę na 15 metrów kwadratowych. Niewykluczone też, że liczba wiernych w kościele zostanie zredukowana do 5 osób. Z taką sytuacją mieliśmy już do czynienia w marcu.
Zamknięcie działalności kulturalnej
Obecnie w kinach, teatrach i na koncertach może pojawić się 25% publiczności. Bardzo prawdopodobne jest, że niebawem ich działalność zostanie zamrożona. Artyści już mają problem, aby się utrzymać. Tymczasem ich sytuacja ma ulec dalszemu pogorszeniu.
Zamknięcie granic
Rząd rozważa też zamknięcie granic i wprowadzenie obowiązkowej kwarantanny dla osób powracających z zagranicy. To rozwiązanie także jest brane pod uwagę jako ostateczność, ale nie można go wykluczyć w obecnej sytuacji.
Klasy I-III w trybie stacjonarnym
Wiele wskazuje na to, że choć kolejne gałęzie gospodarki są zagrożone, a ludzie będą musieli uzasadniać cel swojego przemieszczania się, to nauka w klasach I-III oraz w przedszkolach i żłobkach odbywa będzie się nadal w trybie stacjonarnym. Prawdopodobnie wynika to z oszczędności, rząd nie ma już środków na wypłatę świadczeń dla rodziców zajmujących się najmłodszymi dziećmi. To rozwiązanie jednak nie do końca podoba się epidemiologom. Choć same dzieci infekcję COVID-19 przechodzą bardzo łagodnie, to ich rodzice mogą ją już bardziej odczuć, nie wspominając o pracownikach szkół oraz przedszkoli, z których wiele znajduje się w grupie ryzyka ze względu na wiek. Poza tym rodzice małych dzieci nie znajdują się w próżni, chodzą do pracy, gdzie mają kontakt z osobami w różnym wieku i o różnym stanie zdrowia. Z punktu widzenia epidemiologicznego zamknięcie szkół, przedszkoli oraz żłobków jest lepszym rozwiązaniem od zamknięcia ludzi w domach i uniemożliwienia im spacerów. Te ostatnie bowiem nie przyczyniają się do wzrostu zachorowań.