Mówi się, że małżeństwo zmienia ludzi. Mówi się, że po przysiędze partnerzy mniej od siebie dają, ich oczekiwania wobec drugiej osoby są bardziej natężone, a sam szkielet związku wygląda zupełnie inaczej. Mówi się, że ślub, to wejście do klatki. Czy tak musi być?
Ludzie boją się dziś ślubu. Boją się ograniczeń, braku wolności i perspektywy nudy obok ciągle tej samej osoby. Obawiają się stagnacji, rutyny i przerażającej powtarzalności. Lękają się konsekwencji w przypadku rozwodu oraz niepokoją się, że przestaną sobie imponować, wzajemnie się zaskakiwać i szanować przez cały okres małżeństwa. Ludzie mają cykora, ale przecież nagminnie się pobierają! Coś ich jednak do tego skłania…
Deklaracja przynależności
Faza związku bez ślubu, to faza takiej beztroski a zarazem ciągłej adoracji. Daje partnerom poczucie, że muszą się starać o drugą połowę i dążyć do zaspokojenia jej potrzeb. Tak więc kobiety zakładają częściej seksowną, aczkolwiek mniej wygodną pidżamę, a mężczyźni np. 3 razy w tygodniu chodzą na siłownię, choć nierzadko woleliby posiedzieć przed telewizorem. Partner jest więc tym jedynym, wyczekanym i wyśnionym. Czeka tylko na deklarację przynależności.
Jednak kiedy dojdzie już do decyzji o zawarciu związku małżeńskiego, podejście do towarzysza życia oraz do samych zasad przebywania ze sobą zazwyczaj się zmienia. Niestety. Współmałżonkowie już tak nie zabiegają o swoje względy, bo podświadomie czują, że nie muszą. Jak kocha, to przecież tak szybko nie przestanie… Mogą się skupić na własnych problemach; przestają już zakładać seksowną bieliznę, nie zbijają z brzucha tkanki tłuszczowej. Człowiek zazwyczaj nie docenia tego co ma, rozglądając się za czymś nieosiągalnym. Przecież to zakazany owoc smakuje lepiej…
Nie dopuśćmy do takich zachowań i fałszywego postrzegania tego pięknego życiowego etapu! Małżeństwo może obudzić w nas nowe pokłady energii i stworzyć związek piękniejszy, solidniejszy niż dawniej, oparty na szczerości i zaufaniu. Może dać nam poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji i wewnętrznego spokoju. Pamiętajmy o tym i systematycznie starajmy się zabiegać o nasze relacje.
Co zrobić, by nasze małżeństwo było wiecznie młode i z roku na rok ewoluowało w dobrym kierunku?
Czy to ta/ten?
Przede wszystkim trzeba być pewnym czy osoba, z którą się wiążemy jest tą odpowiednią. Czy pasujemy do siebie pod względem podobnych życiowych priorytetów i pomysłu na jeszcze lepsze jutro. Warto mieć podobną wrażliwość, podobne zainteresowania oraz zbliżone poczucie humoru, bo stwarza to duże szanse powodzenia. Kiedy istnieje przeświadczenie, że osoba u twojego boku jest tą właściwą, to pełny sukces jest już bardzo blisko, jednakże po spełnieniu jeszcze wielu warunków…
Jeśli decydujesz się na ślub, zazwyczaj wiesz już sporo o swoim partnerze. O jego wadach i zaletach oraz o rodzicielskim potencjale. Wiesz co możesz zmienić, zmodyfikować czy skorygować, a czego ruszać nie wolno. Zdajesz sobie sprawę czego możesz od niego tylko oczekiwać, a czego bezwzględnie wymagać. Powinniście do tej pory przeprowadzić setki rozmów, które miały na celu wyznaczenie kompromisu odnośnie wielu kwestii. Bez tego ani rusz.
Trzeba rozmawiać! Rozmowa pomaga rozwiać wszelkie wątpliwości, a prowadzona według ściśle określonych zasad i kanonów potrafi jeszcze bardziej do siebie zbliżyć. “Konstruktywny dialog”: pozwala uświadomić sobie czego potrzebuje partner i czego sami potrzebujemy. Jeśli nie rozmawiamy, to nasza dobra relacja powoli odpływa na tratwie bez żagla i za chwilę nie będzie jej widać na horyzoncie.
Nie zmieniajmy się nawzajem!
Po ślubie kobiety z reguły chcą radykalnie zmienić swego faceta, wyeliminować wady, które wcześniej w nim widziały i jakoś tolerowały. Mężczyźni zaś przestają się starać i przynoszą kwiaty tylko w Dzień Kobiet, pijąc codziennie piwo wieczorem i nie zwracając uwagi, że żonie to po prostu przeszkadza. To reguła, ale jakże prawdziwa i smutna zarazem. Kiedy panie nie dają pewnego rodzaju swobody swojemu mężczyźnie, a panowie nie zabiegają o względy swojej wybranki, nie adorują jej i nie robią regularnie niespodzianek, to związkowi grozi letarg. Nie ma nic gorszego, jak dwoje ludzi łączy tylko przyzwyczajenie, przywiązanie, zależność, a nie miłość i nieustanna chęć spędzania ze sobą czasu.
Nie powinniśmy nagle oczekiwać od siebie więcej niż przed ślubem. Chyba że zostało to wcześniej ustalone i któryś ze współmałżonków zobowiązał się do zmiany swych zachowań, przyzwyczajeń czy naleciałości. Musimy podzielić się codziennymi obowiązkami oraz ustalić zasady współdziałania na niwie zarówno emocjonalnej, jak i tej czysto technicznej. Należy traktować się jak jedność, myśleć za dwoje i nie robić drugiemu, co tobie niemiłe. Szacunek, to kwintesencja udanego związku. Kompromis, to podstawowe narzędzie do jego osiągnięcia!
Małżeństwo jest wielką siłą. Mocą czerpaną od siebie nawzajem. To efektywna kooperacja dwojga partnerów, ułatwiająca życie i pozwalająca cieszyć się obopólnym szczęściem oraz dzielić niepowodzeniami z kimś kochanym, kochającym i chcącym naszego dobra. Jeśli będziemy się wzajemnie wspierać, będziemy ze sobą na dobre i na złe, to z biegiem lat nasz związek będzie jedynie rozkwitać. Dbajmy o siebie, pomagajmy sobie i zaskakujmy się wzajemnie, bo bez tego wpadniemy do studni bez dna i będziemy wiecznie spadać, tak naprawdę zawisając w powietrzu.
Miłość jest jak kwiat. Piękny i pachnący, ale bez podlewania nie wytrzyma długo.
Paweł Chudy