Telewizja nie przestaje zaskakiwać. W końcu wszystko można sprzedać na ekranie, trzeba tylko wiedzieć, jak to skutecznie zrobić. Obecnym hitem polskiej stacji są programy, w których głównym tematem jest miłość. No cóż, wszyscy jej szukamy. Boimy się samotności i pragniemy szczęścia. Jak się okazuje, niekiedy ciężko je znaleźć. Z pomocą przychodzi telewizja. Dlaczego randkowanie na ekranie jest tak popularne? Czego szukają uczestnicy takich programów jak Rolnik szuka żony czy Pierwsza randka?
Miłość na szklanym ekranie
Telewidzom najłatwiej jest oceniać. Przecież siedzą wygodnie w fotelach czy na kanapie. To nie oni są bohaterami, których losy śledzą miliony. A śledzą, bo wskaźniki oglądalności mówią same za siebie. Miliony co tydzień przed ekranem. Prawdziwy fenomen i wielka kasa. Zarabiają reklamodawcy, zarabia stacja i wszyscy są zadowoleni. A do tego ramówka wypełniona i to w najlepszym czasie antenowym. Programy randkowe stały się u nas dość mocno popularne. Pamiętacie Randkę w ciemno? To dopiero kultowy program, w którym uczestnicy wyruszali na egzotyczną podróż. Dziś może takie randkowanie zmieniło nieco formułę, ale wciąż pozostaje jeden cel – miłość. Znalezienie partnera – żony, męża, chłopaka, dziewczyny. Więc dlaczego nie skorzystać z pomocy telewizyjnej swatki? W końcu miłości można szukać wszędzie. Telewizja rządzi się jednak swoimi prawami. To świat dla odważnych. Materiał można przecież pociąć, zmontować, nie zawsze z korzyścią dla naszej osoby. Chętnych nie brakuje. Świadczą o tym kolejne sezony oglądanych przez miliony programów.
Rolnik szuka żony – czy tym razem ją znajdzie?
To już czwarta edycja programu Rolnik szuka żony. I choć nie każdy przyznaje się, do jego oglądania, fraza ta jest bardzo popularna w sieci. Media opisują każdy kolejny odcinek i wybór uczestników. Doszukują się prywatnych faktów z życia, które mogłyby stać się chwytliwym tematem plotkarskich portali. Jednak program ma swój cel – pomaga rolnikom i rolniczce odnaleźć miłość życia. Poprzednie edycje, ku zdumieniu wielu osób, udowodniły, że jest to możliwe. Mamy więc małżeństwa, a nawet pierwsze dzieci, które za kilkadziesiąt lat będą swoim pociechom opowiadały o przygodzie z Rolnika. Czego szukają uczestnicy? Miłości, a przynajmniej tak twierdzą. Może także sławy, odrobiny szaleństwa i przygody. Tego nie wiemy, ale być może kolejne odcinki odkryją więcej prawdy na temat uczestników show.
Jedno jest pewne i absolutnie niezaprzeczalne. Każdy ma prawo do miłości i szczęścia, niezależnie od tego czy mieszka w mieście czy na wsi. Czy ma setki hektarów lub mieszka w blokowisku. Gdyby tak zagłębić się w ideę programu, można zahaczyć o walkę ze stereotypami. Przeciwników programu nie brakuje, ale zwolenników jest równie dużo. Randkowanie na ekranie nie jest łatwe. Bo czy łatwo jest zakochać się w świetle kamer? Z pewnością jest to dość specyficzne wyzwanie. Lecz kto nie ryzykuje, tak naprawdę nie zyskuje. A w przypadku miłości można zarówno wiele zyskać jak i stracić. Uczestnicy programu zyskują na wielki szacunek za odwagę. Bo nie sztuką jest wystawić się na powszechny hejt. A internetowe hieny nie śpią, cały czas są czujne i głodne informacji, najlepiej skandalicznych. Lecz może zamiast hejtu przydałoby się ciepłe słowo otuchy? W końcu w tym wszystkim chodzi o miłość, a komuś może na niej rzeczywiście zależeć, nawet na ekranie.
Pierwsza randka – byle nie ostatnia
Kojarzycie program Pierwsza randka? Niecodzienna formuła – warszawska restauracja, która została zaaranżowana w miejsce, gdzie uczestnicy programu spotykają się na kolacji. Trochę jak randka w ciemno, ale nie ma tu możliwości wyboru kandydatów. Restauracja to wydawać by się mogło neutralne miejsce na pierwsze spotkanie. Jednocześnie to pewien test dla dwojga obcych osób, które szukają miłości. Odrobina szczęścia, klimatu i pomocy telewizji to przepis na sukces, czyli miłość. Nie mamy pojęcia, na jakiej podstawie zostają dobrani uczestnicy wspomnianej Pierwszej randki, ale trzeba przyznać, że w niektórych przypadkach amor chyba nie zaspał i celnie ustrzelił swoje ofiary.
I może dla niektórych to śmieszne – bo jak można się na coś takiego zgodzić? Spójrzmy jednak na przedział wiekowy uczestników. Patrząc na siedemdziesięciolatków, uśmiechniętych, kulturalnych, aż serce rośnie, a wiara w miłość płonie na nowo. W każdym wieku warto szukać szczęścia w miłości. Oczywiście nie sposób pominąć dość specyficznych osobowości, ale być może to kwestia niedobrania par czy podkręcenia atmosfery i jednocześnie oglądalności. Skoro jest takie miejsce na mapie Warszawy, w którym można znaleźć miłość, to może warto się do niego wybrać? Zawsze możemy wybrać odpowiedni kanał, rozsiadając się na kanapie. Albo odpuścić, stwierdzając, że to nie dla nas, nie nasz poziom. Wybór należy do nas, a to tylko propozycja, jedna z dróg, która dla kogoś może być wielką zmianą życia i szansą na kolejną randkę.
A Ty, co sądzisz na temat randkowania na ekranie? Podjęłabyś takie wyzwanie? Zaryzykowałabyś dla miłości?
Katarzyna Antos