Pojęcie równouprawnienia jest znane wszystkim. Jeśli jednak chodzi o tę kwestię – nie tyle na papierze co w życiu – Polska plasuje się na szarym końcu Unii Europejskiej. Dlaczego?
Podstawy do równouprawnienia były w Polsce z początku XX wieku naprawdę duże, jednakże tendencja wzrostowa tego zjawiska zanikła. Dzisiaj, mimo iż kobiety są statystycznie lepiej wykształcone i chętniej niż mężczyźni korzystają ze szkoleń i innych form aktywizacji zawodowej, bezrobocie wśród pań spada wolniej. Nasza płeć wciąż stanowi ponad połowę (58 proc.) ogółu bezrobotnych. Kobiety dłużej niż mężczyźni szukają pracy. Statystycznie 54 proc. czekało na zatrudnienie dłużej niż rok.
Kogo za ten stan powinnyśmy obwinić? Mężczyzn? Takie rozwiązanie jest najprostsze. Dużo trudniej spróbować odnaleźć winę w sobie.
Przyczyn zaistniałego stanu świadomości można choćby dopatrywać się we współczesnym wychowaniu dzieci. W naszej kulturze od samego początku wyznacza się typowo dziewczęce i typowo chłopięce ubrania, zabawki, gry oraz obowiązki. Jeśli więc mamy zmienić naszą sytuację, Drogie Panie, zacznijmy od wychowania naszych córek i wnuczek na świadome, zaradne osoby, które mają prawo podejmować się każdego działania, ale będą też ponosić konsekwencje swoich czynów bez względu na płacze i szlochy.
A. Złotkowska