Dlaczego Freud i Kinsey tak bardzo się mylili, pisząc o „niedojrzałości” orgazmu łechtaczkowego?
Przyjemność niejedno ma imię. Orgazm pochwowy stał się w swoim czasie pewnego rodzaju mitem, punktem odniesienia, zapewne dlatego, że pozostaje udziałem niewielu kobiet. Orgazm łechtaczkowy – przeciwnie.
Prawdopodobnie dlatego Freud podejmował nawet próby leczenia z niego jako formy niedojrzałości. Wnioski te nie zostały jednak wyciągnięte z badań, ale jedynie z obserwacji dziewczynek, stymulujących swoje narządy płciowe i spółkujących kobiet. Doprowadziło go do przekonana, że rozkosz pochwowa jest bardziej „dojrzała” od łechtaczkowej.
Orgazm łechtaczkowy
Osiągnięcie orgazmu łechtaczkowego nie jest jednak wcale takie zwyczajne proste i dane nam automatycznie. Warto dodać, że nie ma jednego sposobu na skuteczną stymulację. Niektórym kobietom bowiem pewne jej formy nie tylko nie odpowiadają, ale także mogą sprawiać ból, bowiem wydłużająca się i ukrwiona łechtaczka jest niezwykle wrażliwa na doznania dotykowe.
Hipoteza Freuda i późniejsza jej adaptacja przez Kinseya próbowała dowieść, iż orgazm łechtaczkowy, charakterystyczny jest dla kobiet w okresie dojrzewania, po zakończeniu którego powinien przekształcić się w orgazm pochwowy. Ponieważ jednak w większości przypadków tak się nie działo kobiety stały się niejako pozbawione możliwości do osiągania przyjemności.
Współcześnie nie przyznaje się racji powyższym autorom , ponieważ nowoczesne badania medyczne (min. Johnsona i Mastersa ) pokazują, że do osiągnięcia obu rodzajów orgazmu konieczna jest podobna stymulacja i pobudzenie. Co więcej oba te typy wcale tak bardzo nie różnią się od siebie…
Joanna P.