Kiedy mówimy o ludziach to nie mamy problemu z przyznaniem, że ludzie mają raczej cechy, niż zalety i wady. Nie znaczy to, że ekstrawertyk jest „lepszy” od introwertyka, ścisły umysł od humanistycznego, rozum od emocji. Wiemy, że niektóre cechy lepiej pasują do niektórych ludzi, niektórych sytuacji, zawodów etc. że kluczem jest akceptacja samego siebie.
Jeśli natomiast chodzi o orgazm to potoczna (bo właściwie trudno określić kto ją popularyzuje) wiedza każe nam żyć w przekonaniu, że lepszy wielokrotny od pojedynczego, wieloogniskowy od jedno, pochwowy od innych itd. Żyjemy więc w poczuciu pokrzywdzenia lub wyrzutów sumienia za coś, czego nie umiemy przeżyć, obwiniamy siebie i partnerów, wiedząc, że inni maja lepiej. Tylko czy to wszystko jest prawdą?
Jaki jest Twój orgazm?
Poszukujesz orgazmu szytego na miarę, czyli absolutnie Twojego. Tym, co pewno nie jest Ci potrzebne to poszukiwanie doznania „idealnego” od opisu którego aż roi się w prasie i Internecie. Nie szukaj przepisów uniwersalnych tylko wsłuchaj się w swoje ciało.
Nie wszystko kończy się na orgazmie pochwowym (który przezywa de facto znaczna mniejszość populacji kobiet), pewnie słyszałaś jeszcze o łechtaczkowym- na tym zwykle nasza wiedza się kończy.
Mało kto zdaje sobie z tego sprawę, że można osiągnąć orgazm bez stymulacji narządów płciowych (np. sutkowy- na który podatne jest kilkadziesiąt procent kobiet), ba! Można go nawet przeżyć bez jakiejkolwiek stymulacji w ogóle.
Joanna P.