Choć polski rząd zapewnia, że podatek handlowy nie uderzy w konsumentów i nie przyczyni się do podwyżek cen, wiele wskazuje na to, że już niebawem zapłacimy więcej za koszyk tych samych produktów spożywczych. Czy szykują się podwyżki w supermarketach?
Przed podwyżkami klientów ma uchronić specjalny zapis w ustawie, który zakazuje sprzedawcom podnoszenia cen. Do złudzenia przypomina to regulacje, którymi posługiwała się władza w czasach PRL-u. Ona również ustalała stawki urzędowe na wybrane produkty, m.in. masło i wódkę. O tym, że zapis zakazujący podwyżki cen produktów i usług jest nieskuteczny, mogliśmy przekonać się po wprowadzeniu podatku bankowego. Banki postanowiły zrekompensować sobie przewidywane koszty, podnosząc koszty obsługi kredytów, prowadzenia konta, wypłat gotówki z bankomatów i korzystania z kart kredytowych. W tym miejscu warto zaznaczyć, iż na taki krok zdecydowały się nie tylko zagraniczne banki, ale też nasz rodzimy – PKO BP Bank Polski. Przy czym jego klienci odczują podwyżki dopiero w maju.
Podatek handlowy zapłacą też firmy mające straty!
Skoro pokusie przeniesienia podatku na klientów nie oparły się wielkie banki, które co roku generują zyski liczone w miliardach złotych, to trudno wyobrazić sobie, by z tego rozwiązania nie skorzystały supermarkety. Te ostatnie nakładają niewielkie marże na produkty spożywcze, a zarabiają dzięki milionom osób robiących u nich zakupy. Lepiej na jednym kartonie mleka zarobić 20 groszy, ale sprzedać go 1000 osób niż zarobić 2 zł i sprzedać tylko 10 osobom. Trudno wyobrazić sobie, że supermarkety będą odprowadzały do budżetu państwa tak wysokie podatki liczone od obrotu (obrót nie jest jednoznaczny z zyskiem, ponieważ od przychodów trzeba odjąć wszystkie koszty), nie podwyższając cen produktów. Żaden przedsiębiorca nie jest instytucją charytatywną. Jeśli nie będzie zarabiał na swojej działalności, to w końcu ją zamknie lub przeniesie do kraju, w którym panują bardziej przyjazne warunki dla biznesu. Jeśli państwo odbierze mu możliwość podwyższenia cen oferowanych produktów, to zredukuje liczbę pracowników, zamrozi podwyżki płac lub zmusi pracowników zatrudnionych na umowę o pracę do zmiany formy zatrudnienia.
Zakaz podnoszenia cen a rzeczywistość
Ponadto trudno sobie wyobrazić, że państwo wyegzekwuje od sprzedawców brak podwyżek. Jak przeprowadzić kontrolę cen, gdy te zmieniają się dynamicznie. W poniedziałek za kostkę masła x w promocji zapłacimy 2,59 zł, we wtorek 3,29 zł, a w czwartek, gdy zmieni się gazetka, 3,69 zł. Poza tym kto ma ustalić, która cena jest bardziej adekwatna do obecnych warunków? Zmieniają się ceny surowców, koszty produkcji itp. Świat nie stoi w miejscu.
Szykują się podwyżki w supermarketach?
Jeśli za podatek handlowy nie zapłacą klienci i pracownicy, to pozostają nam jeszcze dostawcy. To właśnie małe i średnie firmy najbardziej ucierpią na zmianach zaproponowanych przez obecny rząd. Co zrobi sieć supermarketów? Zmusi firmę dostarczającą mleko do obniżek cen towaru. Ta nie może być stratna, więc ewentualną stratę odbije sobie, szukając tańszego surowca. Skupy zaczną płacić rolnikom mniej za mleko, a już dziś jego produkcja znajduje się na granicy opłacalności.
W wielu europejskich krajach przed wprowadzeniem euro opracowywano narzędzia, które miały zapobiegać nieuzasadnionym ekonomicznie podwyżkom cen. W ten sposób chroniono obywateli przed niekorzystnymi dla nich rozwiązaniami. Choć sam program przebiegł pomyślnie – Słowacy nie stracili zbyt wiele na przewalutowaniu, które miało miejsce w 2009 roku, pojawia się problem, co uznać za nieuzasadnioną ekonomicznie podwyżkę cen. Urzędnikowi niezwiązanemu z daną branżą trudno zrozumieć jej specyfikę i ocenić wszystkie czynniki kształtujące finalną cenę produktu. Zatem prawdopodobnie już niebawem za ten sam koszyk produktów zapłacimy więcej, stracą też dostawcy, producenci i osoby zatrudnione w handlu, ponieważ nie otrzymają podwyżek lub będą one niższe od przewidywanych. W dłuższej perspektywie straci też budżet państwa, ponieważ firmy zaczną zamykać działalność lub przeniosą swe siedziby do Czech i na Słowację. Ekonomia nie od dziś mówi, że po przekroczeniu pewnej granicy, dalsze podnoszenie podatków i nakładanie nowych, zmniejsza wpływy do budżetu i powiększa szarą strefę.
Irmina Cieślik