Zawsze o tej porze roku, kiedy pojawiają się chłodne i wietrzne dni, do tego dochodzi rozpoczęcie sezonu grzewczego i związane z tym suche powietrze w pomieszczeniach, skóra naszych rąk zachowuje się inaczej, niż latem, czy wiosną.
W tym roku, naznaczonym pandemią i reżimem sanitarnym związanym z przeciwdziałaniem ewentualnym skutkom zarażenia koronawirusem, nasze dłonie mają się jak saper na poligonie.
Jak pandemia koronawirusa wpłynęła na stan naszych dłoni?
Po pierwsze, myjemy je znacznie częściej, niż dotąd. Po drugie, stosujemy nie tylko łagodne mydła, ale często płyny myjące z zawartością alkoholu. Trzecia kwestia, która dotyczyła przeważnie służb medycznych, a mianowicie częsta dezynfekcja środkami odkażającymi, stała się naszą codziennością.
Dezynfekujemy ręce po wejściu do domu, do pracy, do każdego sklepu i urzędu. Czy ktoś z nas policzył, ile razy w ciągu dnia dezynfekuje dłonie? Czy jesteśmy w stanie kontrolować zawartość dużych pojemników czekających na nas przy wejściu do kawiarni, czy sklepu sieciowego? Ależ skąd. Ufamy i wierzymy, że uczciwie wewnątrz tych niezbędnych w dzisiejszej codzienności gadżetów znajduje się płyn, który nas ochroni, podziała na naszą skórę z pożytkiem, a nie szkodą.
Czy tak jest w istocie? Nie do końca…
Jak środki do dezynfekcji przesuszają nasze dłonie?
Dowodem na to jest stan naszej skóry. Dłonie są zaczerwienione, suche, łuszczące się i nawet popękane. Czasem po prostu bolą i nie pozwalają się skupić na codziennych czynnościach. Nie jest przyjemnie myć warzywa na zupę, kiedy skóra rąk szczypie. Jak z uśmiechem na twarzy realizować zadania służbowe w biurze, kiedy stukamy po klawiaturze, a ręce są czerwone, jak u dziecka w czasie ferii zimowych, kiedy spuszczone z oczu rodziców, rzuca śnieżkami bez założonych rękawiczek. Trudno jest też skupić się na fabule ciekawej książki, kiedy przesuszone dłonie w kontakcie z celulozą potrafią bez problemu pękać i te mikroranki, niewidoczne gołym okiem, sprawiają ból.
Cóż, nie ma rady, trzeba jesienią o dłonie dbać szczególnie. Tej historycznej jesieni nawet bardziej, niż o skórę twarzy. Pracując zdalnie, nie musimy tyle uwagi poświęcać na nasz outfit i make up, skupmy się więc na pielęgnacji dłoni. One są naszą wizytówką. Kiedyś pandemia się skończy, przestaniemy witać się „żółwikiem” i będziemy podawali sobie dłonie na powitanie, będzie więc komfortowo móc podać drugiej osobie dłoń, której skóra jest zadbana, gładka i miękka w dotyku.
Jak dbać o dłonie w dobie koronawirusa?
Najlepiej jest używać łagodnych środków myjących. Wiele mydeł w płynie, a zwłaszcza te przemysłowe, stosowane w dużych biurach czy ogólnie rzecz ujmując – miejscach publicznych – są wielką zmorą dla skóry dłoni. Dobrze sprawdzają się wyparte na jakiś czas z rynku – mydła w kostce. Nie zawsze lubimy smugi, jakie pozostawiają na umywalce, ale dla skóry rąk są fantastyczne.
Jaki jest dobry peeling do rąk?
Dobrze jest zrobić 2-3 razy w tygodniu peeling skóry dłoni. Taki, który nie tylko zawiera cukier czy sól, ale też posiada w składzie oleje naturalne tak skomponowane, aby skóra po użyciu nie lepiła się, ale wchłonęła dobrodziejstwa z tych olejów i była miękka i odżywiona. Warto spróbować funkcyjnego scrubu Orange&Coconut marki MELLI care, który jest kombinacją grubych kryształków cukru, drobnych ziarenek odkażającej soli oraz startej na proszek ususzonej skórki pomarańczy i aromatycznych wiórków kokosowych. Te elementy złuszczające naskórek, poza mechanicznym działaniem, masują skórę i pozostawiają na niej, zwłaszcza te elementy miąższu orzecha kokosowego – delikatny film na skórze. To on chroni ją przed agresywnym działaniem płynów dezynfekujących.
Krem do rąk z mocznikiem – dlaczego jest najlepszy?
Po wypeelingowaniu dłoni nie ma nic lepszego, jak dobry krem. Nie taki, który będzie działał na chwilę, który zrobi wrażenie gładkich dłoni tak długo, jak długo my go nie zmyjemy z dłoni, czyli dosłownie przez chwilę. Najlepszy krem to taki, który poprawia stan skóry i daje jej możliwość samoregeneracji. Taki, którym posmarujemy dłonie i do następnej aplikacji będziemy czuć, że skóra jest w znacznie lepszej kondycji, ponieważ jego składniki zostały skomponowane tak, aby nie działały przez moment, spowodują, że z biegiem czasu nie będziemy nerwowo co chwilę poszukiwać w torebce kremu. Z dnia na dzień skóra rąk po prostu będzie coraz zdrowsza i zrelaksowana. Zwłaszcza, jeśli w składzie kremu do rąk będzie się znajdowała odrobina mocznika – składnika najczęściej stosowanego w kremach do stóp, chociaż jego wpływ na skórę jest fantastyczny i zupełnie niezrozumiałe jest, dlaczego tak mało firm sięga po ten składnik w produktach do dłoni i ciała. W kremie Patchouli&Lemon marki MELLI care jest jedynie 5% mocznika, ale w połączeniu z masłem shea oraz olejami z: awokado, słodkiego migdała czy orzecha makadamia, ten składnik czyni cuda. Skóra jest jak aksamit, bez poczucia lepkości. Nie jest tłusta i można po aplikacji kremu szybko wrócić do swoich zajęć bez obawy, że na tym, czego dotykamy pozostawimy tłuste plamy. Zawarty w kremie ekstrakt z nagietka łagodzi wszelkie podrażnienia, koi skórę jak najlepszy kompres.
Pielęgnacja dłoni może być przyjemnością
Po co więc eksperymentować i kupować kolejne hity sezonowe, które zagrzeją półkę w sklepie tylko przez jeden kwartał. Warto sięgać po dobry, funkcyjny krem, taki, który został stworzony dla skóry problematycznej. Nie jest tłustą maścią, ale przyjemnym śmietanowym kremem o nieoczywistym zapachu zielonej paczuli i limonki. Dla zwolenników porządnej pielęgnacji, najwyższej jakości i niebanalnych zapachów pobudzających zmysły ta jesień będzie znośna, a nawet sprawi przyjemność. Kosmetyki do pielęgnacji dłoni możesz też kupić w komplecie, klikając w link https://www.mellicare.com/produkt/hand-cream-scrub/
Aleksandra Matysiak
Twórca marki MELLI care
#mellicare