Tematy tabu istnieją w każdej kulturze, w każdym społeczeństwie. Tajemnicze i zakazane, są równocześnie groźne, ale i podniecające. Dlaczego lubimy sięgać po zakazany owoc?
W najgorszej sytuacji są kobiety, gdyż większość tematów tabu wiąże się z ich seksualnością czy też cyklem miesięcznym. Praktycznie każda większa religia automatycznie uznaje kobiecość za „grzech”, „rozwiązłość”, „nieskromność”. Mężczyznom daje się przyzwolenie na dumę ze swojego przyrodzenia, kobiety do niedawna nawet nie miały pojęcia o łechtaczce.
Czy tabu jest nam potrzebne?
Potrzebujemy odrobiny magii i tajemnicy w naszym życiu – dodaje ona niepowtarzalnego smaku. Czy jednak musi to być tabu? Nie! W każdej zdrowej kulturze tworzą się również „świętości”, czyli tematy otoczone szacunkiem, czcią – niekoniecznie dające się objąć rozumem. W wielu kulturach czcią otacza się kobietę w ciąży, celebruje się przekonania o życiu pozagrobowym – z tych tematów nie wolno żartować, mają one urok czegoś nie do końca uchwytnego. Budzą dobrą ciekawość i uczucie wspólnoty.
Rola „zakazanego owocu” to powstrzymywanie nas od pewnych działań, bez podania przyczyny, dlaczego mamy tego nie robić. To dobre rozwiązanie dla społeczeństw prymitywnych, które nie odczuwają potrzeby pogłębiania swojej wiedzy. My, w epoce rozumu, nie powinniśmy się bać żadnych tabu, tylko z ciekawością pogłębiać naszą wiedzę – bez wahania poznawać zakazany owoc… a dopiero potem zadecydować, czy mamy ochotę go zjeść.
Joanna Pastuszka-Roczek