Wypowiadamy coraz więcej słów, rozmawiamy coraz mniej. Mówimy do siebie, a nie ze sobą. Szczególnie silnie ten problem uderza w małżeństwa, które nie potrafią się już komunikować.
Dom jak restauracja
Rzadko mamy okazję spotkać się we własnym domu – nawet posiłki jadamy osobno, a w wielu domach odświętny niedzielny obiad traktowany jest jako coś uciążliwego. Włączamy wtedy telewizor i konsumujemy w milczeniu, pozwalając, by nasze życie zastąpiła serialowa rodzina i ich problemy.
Nie pomaga też fakt, że większość małżeństw nie jest świadoma podstawowych różnic między sposobami komunikacji mężczyzn i kobiet. Aby dobrze funkcjonować w pracy mężczyzna musi być konkretny, nastawiony na rozwiązywanie problemów, podczas gdy kobieta może pozwolić sobie na gawędzenie. Tego oczekuje od nas społeczeństwo i w tych sposobach komunikacji się sprawdzają najlepiej, jednak kiedy przyjdzie co do czego – nie potrafią porozumieć się ze sobą nawzajem.
Krzyczę, bo ty mnie nie słuchasz
Prowadzi to nieuchronnie do najgorszego wroga małżeństwa – samotności w domu. Człowiek, którego kochamy staje się nam obcy i nie wiemy, jak odzyskać poczucie bliskości.
Kobieta próbuje wciągnąć męża w rozmowę, chce poznać jego uczucia i jak on widzi rozwiązanie tej sytuacji – a u niego budzi to jedynie niechęć. Z kolei mężczyzna chce dowiedzieć się konkretnie, o co chodzi jego żonie, a ta wylewa z siebie strumienie emocji, zmieniające się jak w kalejdoskopie – to budzi z kolei irytację u niego.
Joanna Pastuszka-Roczek