II półfinał Eurowizji okazał się pełny emocji i dość zaskakujący. Bukmacherzy po raz kolejni nie docenili dwóch krajów. Przeszacowali natomiast szanse Polski. Gromee pomimo bycia jednym z faworytów i zajmowania 5. miejsca w ich rankingu, ostatecznie pożegnał się z Eurowizją. Jest to pierwszy brak awansu Polski od czasu naszego powrotu w 2014 roku. Czy Polska balladą stoi? A może po prostu nie zatrudniamy odpowiednich choreografów. Dlaczego Gromee i Lukas Meijer odpadli już w II półfinale? Kto awansował do sobotniego finału? Jakie zaskoczenia spotkały widzów wczorajszej nocy?
Lukas Meijer i Gromee poza finałem Eurowizji 2018
Pomimo dużego szumu wokół polskiego występu, ostatecznie nie wypadł on w telewizji tak, jak powinien. Lukas Meijer nie zawsze śpiewał czysto, ujęcia kamer nie zawsze były dopracowane, poza tym zabrakło tancerzy. Pierwszy raz wysłaliśmy tak dynamiczny utwór, który zachęca do dobrej zabawy i ma światło w nazwie. Mimo to nie potrafiliśmy stworzyć dobrej oprawy scenicznej. Czarne ubrania, skórzane kurtki, gitarzysta pasujący do występu jak pięść do nosa. Wszystko to mogło sprawić, że fani muzyki klubowej poczuli się lekko zdezorientowani. Utwór idealny do zabawy, a na scenie rockmani i chórki na czarno. Tutaj aż prosiło się o grę świateł, wprowadzenie tancerzy i żywszych kolorów. Stylistyka nie pasowała do charakteru piosenki. Brak spójności i powera sprawiły, że odpadliśmy w półfinale, pomimo tego, iż w krajach, które z nami rywalizowały, mamy sporą diasporę. Nasza piosenka niczym nie wyróżniała się na tle konkurencji. Szpak budził w widzach prawdziwe emocje, Słowianki były kontrowersyjne. A Light me up wleciało jednym uchem i wyleciało drugim. Polsce ewidentnie brakuje choreografów, którzy stworzyliby nowoczesny występ. Wczorajszy był dość podobny do tych, które znamy z 2008 roku. Ludzie pragną powiewu świeżości, o czym świadczą wczorajsze wyniki.
Grupa DoReDos powalczy o zwycięstwo dla Mołdawii
Zacznijmy od pewniaków. Zgodnie z przewidywaniami bukmacherów do sobotniego finału awansowała grupa DoReDos z Mołdawii, której piosenkę napisał John Ballard i Philipp Kirkorov. Ten duet wielokrotnie tworzył eurowizyjne utwory dla krajów z Europy Wschodniej. Zajmowały one wysokie miejsca. My Lucky Day to prosta piosenka, w której wykorzystano muzykę etniczną i pop. Bardzo łatwo wpada w ucho. Pomimo braku ambitnego tekstu i przesłania, Mołdawia zrobiła piękne show. Lekko musicalowe, ale jednocześnie z puszczeniem oka do widza. Wykorzystanie drzwi i trzyosobowego chórku, motywów damsko-męskich etc. zrobiło swoje. Mołdawia będzie bardzo wysoko w sobotnim finale. Wschodnia grupa wzajemnego wsparcia została rozbita. Odpadły Białoruś, Rosja, Armenia, Azerbejdżan. W finale po raz pierwszy zabraknie też Rumunii. Niemniej wszystkie te kraje mają głosy do rozdania i istnieje spora szansa, że najwyższymi notami podzielą się Mołdawia z Ukrainą. Nazwisko Kirkorova zrobi swoje.
Alexader Rybak wygra po raz drugi Eurowizję?
W finale zobaczymy też zwycięzcę Eurowizji 2009, Alexandra Rybaka. Jego recepta dotycząca pisania przeboju spotkała się z ciepłym przyjęciem. Występ jest kompletny, Alexander roztacza dobrą energię i bawi się muzyką, którą tworzy. Piosenka szybko wpada w ucho, interakcje z wizualizacjami spodobają się widzom. Alexander Rybak może liczyć na wsparcie dwóch dużych bloków i krajów Europy Środkowej. Przypomnijmy, reprezentuję on Norwegię, którą zawsze wspierają państwa skandynawskie. Rodzice Alexandra to Białorusini. Sam Rybak nagrywa rosyjskojęzyczne płyty, które są grane w rosyjskich stacjach muzycznych. Na dodatek Polacy, Czesi i inne nacje Europy Środkowej go uwielbiają, dlatego też chętnie odwiedza nas i południowych sąsiadów. Jest osobą rozpoznawalną dla wielu fanów konkursu. Jurorzy i widzowie na pewno go docenią.
Bukmacherzy mieli rację, Benjamin Ingrosso w finale
Zgodnie z przewidywaniami bukmacherów do sobotniego finału awansowała też Szwecja. Benjamin Ingrosso korzysta z nowoczesnych technologii świetlnych. Jego taneczny występ może spodobać się wielu fanom konkursu. Jest dość eurowizyjny i ciekawy. Gorzej z wokalem Benjamina. Szwed często fałszuje i ma dość piszczący głos jak na mężczyznę.
Melovin i jego barwny występ
Nie zawiódł też Melovin z Ukrainy. Wprowadzono go na scenie w trumnie, która otwiera się i staje fortepianem. Artysta przechadza się po scenie, po koniec zrzuca czarny frak i zasiada przed fortepianem, a schody prowadzące do instrumentu zaczynają płonąć. Piosenka ma bardzo chwytliwy refren i jest dość dynamiczna. Sam Melovin ma jedno oko czarne, drugie niebieskie, korzysta oczywiście z soczewek kontaktowych, aby zyskać na rozpoznawalności.
Australia wciąż pupilkiem jury?
W finale zobaczymy też Jessikę Mauboy z Australii. Jej awans jest sporą niespodzianką, ponieważ zarówno na próbie jurorskiej, jak i wczoraj podczas występu na żywo fałszowała najmocniej ze wszystkich. Dodatkowo jej układ choreograficzny był chaotyczny, fryzura i sukienka także okazały się nietrafione. Z drugiej strony jej piosenka w wersji audio jest naprawdę miła dla ucha.
Rasmussen, czyli Wikingowie na scenie Eurowizji
Wśród artystów, którzy pozostają w grze, mamy też Danię. Rasmussen na scenie przeobrażają się w Wikingów o pokojowych zamiarach. Duńskie szanty kojarzą się nieco z Grą o tron i paroma innymi popularnymi produkcjami.
Waylon i jego występ w stylu Guns`n`Roses
Bukmacherzy przewidzieli także awans Holandii. Waylon, który w 2014 roku wywalczył z koleżanką z duetu The Common Linnets drugie miejsce dla swojej ojczyzny, tym razem wykonuje rockowy utwór w klimacie country. Kojarzy się ze starym, dobrym Guns`n`Roses.
Metalowa niespodzianka z Węgier
Eurowizja uchodzi za konkurs, w którym najlepiej sprzedaje się pop i tradycyjna radiówka. Zespoły rockowe i metalowe nigdy nie miały na niej zbyt dużego powodzenia. Wyjątek stanowiła fińska grupa Lordi, która wygrała konkurs w 2006 roku. Od tamtej pory jednak rock i metal na ogół odpadał w półfinale. Metalowa grupa AWS z Węgier wprawiła wczoraj wiele osób w konsternację. Przeszła bowiem do sobotniego finału. Utwór jest dość melodyjny jak na metal, a występ dynamiczny i pełny efektów pirotechnicznych.
Sanja Ilić i Balkanika jednak w finale
Kolejną niespodzianką jest awans serbskiej grupy Balkanika i Sanji Ilić, u bukmacherów zespół czyścił doły. Tymczasem Nova Deca wykonana w całości w języku ojczystym zyskała przychylność widzów. Piosenka to mieszanina folku i elektronik tworząca ciekawą bałkańską balladę.
Lea Sirk zrobiła psikusa bukmacherom
O ile awansu Serbii czy Węgier można się było jeszcze spodziewać ze względu na diasporę, to awans Słowenii zaskoczył wszystkich. Lea Sirk zaprezentowała coś bardzo oryginalnego. Ciekawe dźwięki, choreografię, celową przerwę w występie i w całości wykonała swoją piosenkę po słoweńsku. Słowenia ma spore szanse zaskoczyć wszystkich w finale Eurowizji.