Czym dalej cofniemy się wstecz, tym obyczaje randkowe stają się bardziej przejrzyste i czytelne. Żadnego problemu nie miały z tym zapewne średniowieczne damy dworu, czekające na rycerza na białym koniu. Etykieta dworska regulowała bowiem każdy drobiazg: odpowiednie spojrzenie, sposób prowadzenia konwersacji, wymienianie się podarunkami, czy składanie obietnic wierności.
Naszym babkom również było nieco łatwiej niż nam. Wybranek serca przejawiał całą inicjatywę, zapraszał na randki, płacił, podawał płaszcz i odprowadzał pod drzwi domu. Prawdziwe szarmanckie zachowania. Słuchając opowieści naszych babć, wydaje się nam tego trochę brakować i dlatego częściej narzekamy na współczesnych mężczyzn.
Ale czy tak naprawdę tego chcemy? Chyba nie do końca… I właśnie dlatego przedsiębiorcze, pewne siebie i lubiące mieć kontrolę nad swoim życiem kobiety wywalczyły sobie zrównanie praw. Nikogo już przecież nie dziwi, że to kobieta proponuje spotkanie. Zaprasza, a więc i … płaci.
Obyczaj randkowania ma to do siebie, że implikuje sferę finansową. Wyjście do kina, kawiarni, na kolację, wystawę nieuchronnie musi zakończyć się uregulowaniem należności. Jak zachowujemy się w takiej sytuacji? Prezentujemy trzy typu zachowań:
- „po tym poznasz dżentelmena…” – postawa ta jest postawą tradycjonalistki. Kobieta oczekuje, iż to mężczyzna ureguluje należność za randkę. Pieniądze są tutaj wartością symboliczną. Dla tych kobiet oznaczają, że mężczyzna jest dżentelmenem, stara się, traktuje ją jak damę, okazuje szacunek.
Joanna P