Walka ze stresem nie musi polegać tylko na łagodzeniu jego objawów lub unikaniu trudnych sytuacji. Choć ciężko nam to przyznać często przyczyną powstawania czynników stresogennych jest nasze własne zachowanie. Wystarczy odrobina pracy nad sobą, by życie stało się mniej nerwowe.
W pierwszej części artykułu Jak sobie radzić ze stresem w pracy pisałam o robieniu “mapy czynników stresogennych” i zdarzeniach, na które nie mamy żadnego wpływu. Tym razem skupię się na sytuacjach zależnych od nas, które możemy kontrolować. Na tym gruncie mamy najwięcej możliwości działania i takiego uporządkowania swojego zawodowego życia, aby było w nim jak najmniej stresu i nerwów.
Kilka porad
Postaraj się jak najbardziej uprościć swoją pracę. Wiele osób ma tendencję do komplikowania wszystkiego, odkładania, zwlekania, robienia wielu rzeczy na raz. Wynika z tego przeważnie sporo zamieszania i trudnych sytuacji, które w rezultacie rodzą stres i zdenerwowanie. Jeśli zapanujesz nad sobą i uporządkujesz swoją pracę, mniej rzeczy będzie w stanie wytrącić Cię z równowagi. Jak tego dokonać? Jest kilka prostych sposobów na ogarnięcie nawet najbardziej chaotycznej natury.
Zaplanuj dzień
Zacznij sumiennie i regularnie prowadzić terminarz spotkań i bieżących spraw. Zapisuj wszystko i zawsze staraj się zaplanować rozkład swojego dnia. Jeśli już prowadzisz taki terminarz i właśnie stwierdzasz, że jest koszmarnie przeładowany – to dobry moment, żeby go oczyścić. Wiele spraw da się z pewnością omówić przez e-mail lub telefon. Umawiaj się tylko na takie spotkania, które są niezbędne do załatwienia “twarzą w twarz”. To zapewni Ci więcej czasu dla ważniejszych spraw i mniej stresu w przypadku nieudanej konfrontacji.
Oszczędzaj czas
Przyjrzyj się swoim codziennym zajęciom i pomyśl, czy wszystko co robisz jest niezbędne? Być może uda Ci się zaoszczędzić więcej czasu i energii eliminując niepotrzebne zobowiązania i czynności. To właśnie brak czasu jest jednym z najczęstszych czynników stresogennych w naszym życiu. Lepiej mieć go w zapasie niż wszędzie się spóźniać lub biec na ostatnią chwilę. Wystarczy dodatkowe 10 minut, by spojrzeć na wszystko z zupełnie innej perspektywy. Przede wszystkim bez nerwów i wiecznego pośpiechu.
Monika B.