Wyzwanie kojarzy nam się z czymś niebezpiecznym, podnoszącym adrenalinę, trudnym i wymagającym odwagi. Poniekąd wszystko się zgadza, jednak nie chcemy wam proponować oswajania lwa, a dużo trudniejsze wyzwanie. Jakie?
To, czego potrzebujesz, to cel. W miarę duży i odległy, dzięki któremu będziesz w stanie mobilizować swoje siły. Jak się do tego zabrać? Przede wszystkim usiądź i zastanów się, czy istnieje coś, co już dawno chciałaś zrobić. Czy to wyjazd do wymarzonego miejsca, wyhodowanie największej dyni, zbudowanie własnoręcznie półki – nie ma znaczenia.
Ważne, że sama myśl o tym wywołuje u Ciebie zawrót głowy. Zapisz cel na kartce. Na wszelki wypadek, żeby nie czuł się samotny, dopisz mu dwóch kolegów – cele mniejsze, ale równie przyjemne. Kartkę powieś w widocznym miejscu. Jeśli nie chcesz, by zauważyli ją domownicy, włóż ją tam, gdzie zaglądasz tylko Ty (i robisz to w miarę często).
Pozwól wyzwaniu okrzepnąć przez tydzień. Może się okazać, że wcale nie wydaje się takie pociągające, a może wymyślisz coś “ardziej szalonego… albo sprawiającego Ci więcej przyjemności.
Małymi krokami do celu
Masz już swój cel, wyzwanie. Teraz pora na drugi etap, który jest dużo trudniejszy, ale bardzo angażujący: weź kartkę, na górze napisz swój cel, a następnie wymień wszystkie rzeczy i sposoby, które będą Ci potrzebne, by ten cel zrealizować. Nawet najbardziej nieistotne drobiazgi! Zaplanuj wszystko tak, jakby faktycznie wyzwanie było w zasięgu ręki.
Joanna Pastuszka-Roczek