Skołatane nerwy, trudność w skupieniu uwagi, brak motywacji, melancholia… to częste dolegliwości kobiet, które nasilają się szczególnie w okresie menopauzy. Istnieje wiele sposobów radzenia sobie w tym trudnym czasie. Jednymi z nich są techniki głębokiej relaksacji.
Napięcia te są niewielkie, prawie niewyczuwalne i często nie zdajemy sobie nawet sprawy, jak bardzo jesteśmy napięci. Trening Jacobsona polega na stopniowym, sekwencyjnym, świadomym napinaniu poszczególnych grup mięśni i rozluźnianiu ich, w seriach po kilka powtórzeń. Ma na celu wyczulenie nas na wewnętrzne napięcia i nauczenie, by świadomie je rozluźniać.
Ćwiczenie wykonuje się w pozycji leżącej, a w połączeniu z głębokim, rytmicznym oddychaniem daje bardzo wyraźne, prawie natychmiastowe rezultaty. Bardzo często się zdarza, że zapadniemy w sen, a na pewno poczujemy głęboką ulgę w rejonach, gdzie mięśnie były niepotrzebnie napięte.
Wyobraźnia na ratunek
Z kolei trening autogenny Schultza zabiera nas nieco dalej. Czerpie on z tradycyjnych ćwiczeń jogi i medytacji, jednak pozbawiony jest ich mistycznego charakteru. Polega głównie na autosugestii, która ma nas wprowadzić w stan głębokiego rozluźnienia.
Kojarzycie słowa hipnotyzera, który sugeruje nam, że nasze ciało staje się coraz cięższe? Otóż trening Schultza działa na bardzo podobnej zasadzie. Wyobrażamy sobie po kolei konkretne stany fizjologiczne i koncentrujemy się, by je osiągnąć.
Zaczyna się zawsze od próby wywołania uczucia ciężkości nóg i rąk. Próbujemy przez parę minut koncentrować się tylko na tych kończynach. Ważne jest, by powtarzać sobie w głowie parę razy „moja ręka jest ciężka” spokojnym, wyciszającym tonem, na przemian ze słowami „jestem spokojny”.
Joanna Pastuszka-Roczek